Rodzimy startup SkinWallet stworzył platformę do handlu „cyfrowymi dobrami”. Serwis, który służy do automatycznej wyceny i sprzedaży np. broni, tzw. skórek (wygląd postaci w grach, ulepszenia bohaterów) czy wirtualnych przedmiotów rośnie jak na drożdżach i już wybiera się na warszawską giełdę. Inna polska spółka, Protect.me, wdrożyła właśnie ubezpieczenia dla graczy i nie chodzi tylko o polisę na drogi sprzęt, ale również ubezpieczenia kont w grach czy nawet cyfrowych „łupów” zdobytych w trakcie zabawy. W ramach innowacyjnej usługi współpracuje z TU Europa.
CZYTAJ TAKŻE: Polskie gry w zestawieniu globalnych hitów. Co jest teraz na topie?
Ekspertów nie dziwi, że nad Wisłą powstają nowatorskie biznesy okołogamingowe. I wskazują, że obrót takimi dobrami cyfrowymi w niektórych przypadkach może już sięgać nawet 50 proc. wartości samego rynku gier.
Wirtualne zakupy
Na rynku gier wideo w Polsce zbudowano już wiele firm, które świetnie sobie radzą, nie tylko na rodzimym podwórku. Wystarczy wspomnieć o CD Projekcie („Wiedźmin”), 11bit studios („This War of Mine”) lub Techlandzie („Dying Light”), ale i producentach sprzętu, zwłaszcza akcesoriów (np. myszki, słuchawki) dla fanów cyfrowej rozrywki, jak np. podwarszawski Modecom.
Ale teraz tworzone są zupełnie nowatorskie koncepcje biznesów na obrzeżach tego rynku, o których jeszcze niedawno nikt nie myślał. Protoplastą okołogamingowej działalności był rzeszowski G2A. Firma, która działa już od niemal dekady, zbudowała biznes na handlu tzw. kluczami aktywacyjnymi do gier na konsole i komputery. Dziś to jeden ze światowych potentatów w tej branży.