Na ponad 44 mld dolarów szacowana jest wartość chińskiego rynku gier. Przyciąga on jak magnes zagraniczne studia. Te jednak muszą się liczyć z wieloma wyzwaniami: restrykcyjna cenzura, żmudny proces certyfikacji czy ograniczenia dla nieletnich graczy – to tylko niektóre z nich. Branżowe media informują, że chiński urząd regulacji nie zaakceptował żadnej nowej produkcji od ponad dwóch miesięcy.
Chiny przyciągają
Według danych Tencenta (największego wydawcy w Chinach) nieletni poniżej 16 lat odpowiadali jedynie za 3,2 proc. jego wpływów z gier online w 2020 r. w Chinach, a poniżej 18. roku życia za 6 proc., więc wpływ nowych regulacji na branżę nie powinien być mocny. Szczególnie dla polskich firm.
– Dla polskich spółek główne źródło przychodów to wciąż Ameryka Północna, która odpowiada za 58 proc. ich dochodów, podczas gdy Azja i Pacyfik to jedyne 8,7 proc. Z kolei w ujęciu globalnym region Azji i Pacyfiku odpowiada za 48 proc. dochodów spółek gamingowych – wskazuje Mateusz Niżnik, wiceprezes Raion Games. Dodaje, że wciąż nie wykorzystujemy w pełni potencjału chińskiego rynku i pod tym względem polskie firmy mają więcej do zyskania niż stracenia.
Czytaj więcej
Władze w Pekinie chcą zwiększyć kontrolę nad spółkami technologicznymi i posiadanymi przez nie danymi o klientach. Działania te są jednak ryzykowne.
Warto również podkreślić, że ograniczenia dotyczące nieletnich dotyczą konkretnie gier online. – Ten rodzaj, dla najmłodszych, faktycznie potrafi być uzależniający i mieć zły wpływ na ich rozwój. Nie jest to więc ograniczenie, które uderza w całą branżę, a jedynie w jej część. Nasze produkcje to gry single player. Ewentualne ograniczenia nie powinny nas dotknąć – mówi Michał Kaczmarek, prezes Live Motion Games.