Na prezentacji długo wyczekiwanej gry polskie studio dokonało świetnego ruchu – dawkę konkretnych informacji przedstawili przez ukochanego przez internet gwiazdora. Najbardziej znany producent gier znad Wisły nie był zresztą pierwszym, który wpadł na ten pomysł. W 2017 r. krakowski Bloober Team umieścił jako protagonistę w swojej grze „Observer” Rutgera Hauera w roli detektywa działającego w cyberpunkowym Krakowie. Znany z roli Roya Battiego z oryginalnego „Blade Runnera” aktor udzielił również głosu tej postaci.
CZYTAJ TAKŻE: Datę premiery polskiego Cyberpunka 2077 podał Keanu Reeves
Z kolei francuskie studio Quantic Dreams jako znak rozpoznawczy swoich produkcji ustanowiło przenoszenie do nich wizerunków popularnych aktorów. Proces takiego „transferu” jest wymagający, ponieważ potrzebne są setki godzin nagrań ruchów ciała, mimiki i gestów osoby ubranej w specjalny strój, który przekłada je na zrozumiały dla komputera system zer i jedynek. Tak do ich gier trafiły takie nazwiska jak Willem Dafoe, Ellen Page („Beyond: Two Souls”) czy Lance Henriksen („Detroit: Become Human”). Do tej ostatniej Quantic Dreams zatrudniło około 250 aktorów, wcielających się w ponad 513 postaci.
Zamiast budować historię od zera, korzystamy z kapitału celebryty. Czasem ma to funkcję wyłącznie promocyjną, czasami narracyjną
Jednak w latach 90., kiedy moc obliczeniowa była znacznie mniejsza, niemożliwe było wierne odtworzenie aktora w grze. – Obecność aktorów w grach to nic nowego. Pamiętam, jak ekscytowaliśmy się pierwszymi grami Full Motion Video (film lub animacja komputerowa zapisana w formacie wideo – przyp. red.), w których powoli pojawiały się znane twarze. To była połowa lat 90. – wspomina Tadeusz Zieliński ze studia Flying Wild Hog. – A od czasu, kiedy w jednej grze wystąpili Mark Hammil i John Rhys Davies (mowa o „Wing Commander” – przyp. red.), stało się to właściwie normą. Pojawianie się znanych twarzy w grach będzie coraz częstsze i trudno się temu dziwić. Branża ta jest najszybciej rozwijającą się gałęzią przemysłu rozrywkowego, więc i celebryci chcą uszczknąć coś dla siebie – ocenia.