Początki polskiego e-podpisu to koniec lat 90-tych. W 1998 r. w Szczecinie powstało pierwsze polskie centrum certyfikacji „Certum”, które dziś jest częścią Asseco Data Systems. Od 1999 r. płatnicy ZUS mogli przesyłać elektronicznie dokumenty opatrzone e-podpisem, a cztery lata później „Certum” wydało ówczesnemu Premierowi RP pierwszy w Polsce certyfikat kwalifikowany. Odtąd e-podpis złożony na dokumencie cyfrowym może mieć moc prawną równą podpisowi odręcznemu.

Jak informuje ADS, na początku 2019 r. na polskim rynku funkcjonowało blisko 500 tys. certyfikatów podpisu kwalifikowanego. Oznacza to, że używa tego narzędzia zaledwie 1,5 proc. dorosłych Polaków, ale jednocześnie dwa razy więcej niż 10 lat wcześniej. Podpis cyfrowy upowszechnił się zwłaszcza w ciągu ostatnich czterech lat, kiedy to przybyło około 200 tys. nowych użytkowników . Skąd ten wzrost zainteresowania środkami identyfikacji elektronicznej?

W 2016 r. weszło w życie rozporządzenie UE eIDAS, które ujednoliciło europejski rynek podpisu elektronicznego. Kwalifikowany e-podpis wydany w jednym z krajów Unii jest dziś ważny we wszystkich krajach wspólnoty, co ułatwia m.in. startowanie w europejskich przetargach – wyjaśnia ADS.

Z raportu zrealizowanego w 2018 r. przez Asseco i Bank HSBC wynika, że e-podpis oraz elektroniczny obieg dokumentów są postrzegane jako najbardziej użyteczne rozwiązania technologiczne, które potencjalnie mogłyby być oferowane klientom przez banki. Respondenci ocenili je, jako narzędzia znacznie bardziej użyteczne niż np. chat, videoweryfikacja, a nawet mobilne aplikacje bankowe.