Przerwa w dostawie prądu spowodowała utrudnienia na drogach, np. nie działała sygnalizacja świetlna. Ludność cywilna nie otrzymała na czas żadnych oficjalnych informacji od władz na temat przyczyn „awarii”.
CZYTAJ TAKŻE: Francuska smart soczewka zrewolucjonizuje pole walki
Przedstawiciele wojska wydali na Facebooku oświadczenie, w którym przeprosili za zasianie niepokoju wśród ludności, ale – jak twierdzili – ten ruch był konieczny, aby móc w pełni odzwierciedlić rzeczywistą sytuację zagrożenia. Na przestrzeni ostatnich lat administracja Stanów Zjednoczonych kładzie coraz większy nacisk na bezpieczeństwo infrastruktury podatnej na cyberataki, takiej jak sieci elektryczne czy te wykorzystujące internet. Kilka lat temu doszło do paraliżu ukraińskich elektrowni oraz portów lotniczych, których przyczyną według Waszyngtonu byli rosyjscy hakerzy.
CZYTAJ TAKŻE: Żołnierze będą jak Hulk. Zyskają na sile już od 2020 r.
Baza znajdująca się w Północnej Karolinie jest największym ośrodkiem szkoleniowym amerykańskiej armii, szacuje się, że przebywa w niej około 50 tys. żołnierzy, także jednostek specjalnych. Takie bazy nie są jedynie miejscem do doskonalenia ich zdolności, to miasta w których mieszkają rodziny wojskowych. Oprócz poligonów znajdują się tam teatry, kina czy galerie handlowe. W 2010 roku Fort Bragg liczył około 40 tys. mieszkańców. Taka skala symulacji może w pełni pokazać władzom, z jakimi problemami mogą się spotkać podczas prawdziwego cyberataku.