Pojawiające się na świecie rozwiązania, zarówno rządowe, jak i komercyjne, które mają za zadanie monitorowanie stanu zdrowia i lokalizowanie osób chorych i przebywających na kwarantannie, mogą łamać zasady prywatności i wolności. Wszystko w imię walki z epidemią koronawirusa. Pytanie, jak daleko jesteśmy się w stanie posunąć, by pokonać obecny kryzys i czy nie będzie zakusów, by taka „chwilowa” kontrola nie przerodziła się w „permanentną”.
Kluczem edukacja
Znaczący wzrost nadzoru państwa to cena, którą należy dziś zapłacić, aby pokonać Covid-19 – tak twierdzi brytyjski Tony Blair Institute for Global Change (TBI). Think tank, założony przez byłego premiera, twierdzi, że społeczeństwo musi zaakceptować poziom ingerencji, który normalnie, w liberalnych demokracjach, byłby wykluczony.
CZYTAJ TAKŻE: Apple i Google szykują broń na Covid-19. O tym projekcie jest głośno
Wdrożenie aplikacji do śledzenia kontaktów między ludźmi wywołało globalną debatę. TBI twierdzi, że obecnie wszystkie rządy stają przed dylematem, jaki wybrać jeden z trzech niepożądanych skutków walki z pandemią: niewydajny system opieki zdrowotnej, zamknięcie gospodarki lub zwiększony nadzór. „W porównaniu z alternatywami opieranie się na agresywnym wykorzystaniu technologii w celu powstrzymania Covid-19… jest rozsądną propozycją” – czytamy w raporcie TBI.
Ale nie wszyscy tak sądzą. Organizacje walczące o prawa człowieka, jak np. Open Rights Group, ostrzegają, że łamanie prywatności nie może być akceptowane.