O jakie sabotaże może chodzić? Celem bez wątpienia jest infrastruktura krytyczna państwa: sieci kolejowe czy systemy operatorów telekomunikacyjnych. Analitycy twierdzą, że można spodziewać się choćby prób zakłócenia działania satelitów (na Łotwie odnotowano przypadki, gdy atakujący podmienił sygnał, transmitując rosyjski kanał propagandowy) czy ataków na systemy rejestracji wyborców oraz elektroniczne maszyny do głosowania. Sytuacje takie mogą zmusić do ręcznego liczenia głosów w 2022 r. w Wielkiej Brytanii, gdzie tamtejsza komisja wyborcza padła ofiarą cyberataku. Cyberprzestępcy uderzyli też w wybory w Niemczech za pośrednictwem sieci ponad 100 fikcyjnych portali informacyjnych. Rosyjscy hakerzy starali się wprowadzać chaos, wzmacniając narrację skrajnej prawicy i atakując kluczowych polityków za pomocą fałszywych skandali. Zaatakowali też w Mołdawii (wybory prezydenckie w październiku 2024 r.) oraz Rumunii (w ub.r. unieważniono wybory prezydenckie i będą powtórzone w maju br.). W tym kraju do wpłynięcia na wyborców wykorzystano algorytm TikToka. Zdaniem Głażewskiego manipulowano algorytmem decydującym o tym, co każdy użytkownik zobaczy w mediach społecznościowych.
Zagrożone wybory?
Teraz uwaga rosyjskich hakerów ma być skupiona właśnie na Polsce i Czechach UEvsDisInfo, brukselski ośrodek zajmujący się analizą dezinformacji w Unii Europejskiej, ujawnił właśnie, że w internecie rozpowszechniana jest fałszywa informacja, jakoby Bruksela planowała odwołanie wyborów prezydenckich w naszym kraju. „Twierdzenie, że UE przygotowuje się do odwołania wyborów zaplanowanych na 18 maja lub do zawieszenia kandydatury, np. Sławomira Mentzena, jest całkowicie bezpodstawne” – piszą autorzy raportu. I przekonują, że proces wyborczy w Polsce jest prowadzony zgodnie z prawem, a „wszelkie sugestie o ingerencji ze strony UE są spekulacyjne i niepoparte żadnymi dowodami”.
Potrzebne są nie tylko działania zapewniające cyberochronę, ale też podnoszące świadomość internautów. To dlatego stowarzyszenie Demagog powołało właśnie koalicję na rzecz rzetelnych informacji podczas kampanii wyborczej. – W czasach, gdy dezinformacja staje się coraz większym zagrożeniem dla demokratycznych wyborów, niezbędna jest współpraca i zaangażowanie różnych środowisk – komentuje Marcel Kiełtyka, członek zarządu stowarzyszenia. I podkreśla, że kluczowe jest w tym kontekście dostarczanie wyborcom rzetelnych informacji, by „wspierać ich w dokonywaniu świadomych decyzji przy urnach”.
Do działania przystępuje też NASK – odpala właśnie kampanię społeczną „Nie pozwól sobie odebrać głosu”. Jak tłumaczy Magdalena Wilczyńska, dyrektorka Pionu Ochrony Informacyjnej Cyberprzestrzeni w NASK, dezinformacja to nie tylko fałszywe newsy i clickbaity, ale też zjawisko, które ma realny wpływ na nasze emocje oraz decyzje, także te przy urnach wyborczych. – Nie chcemy nikogo pouczać. Zależy nam, by ludzie zatrzymali się na chwilę i pomyśleli: czy to na pewno prawda. Nie ma znaczenia, czy zagłosujesz na kogoś z lewej czy z prawej strony sceny politycznej. Ważne, aby to była twoja decyzja, podjęta świadomie, a nie pod wpływem zmanipulowanych treści – komentuje.
Metody hakerów
Dziś atakują nas nie tylko Rosjanie, ale też grupy „sojuszników”. Check Point wskazuje na kolektyw hakerski High Society, który zrzesza ponad 20 grup, jak People’s Cyber Army, NoName057(16), UserSec czy 7 October Union, a także tzw. sojusz Holy League (z ang. Święta Liga), specjalizujący się w atakach typu DDoS w Europie, w tym w Ukrainie, oraz w działaniach „o charakterze propagandowym, połączonych z manipulacją psychologiczną”. Moskwę wspierają w takich działaniach w sieci Iran, grupy propalestyńskie oraz te powiązane z Pekinem (w tym np. APT, która koncentruje się m.in. na uderzeniach o charakterze politycznym, sianiu paniki i dezinformacji). Chińscy hakerzy wzięli na celownik dyplomatów z naszej części kontynentu. Mowa o cyberprzestępcach z MirrorFace, którzy zaatakowali jeden z instytutów w Europie Środkowo-Wschodniej – przestępcy wniknęli w korespondencję dyplomatów.