Polacy z większym optymizmem niż mieszkańcy Zachodu oceniają wpływ cyfryzacji i automatyzacji na ich miejsca pracy. Dane OECD wskazują, że ten optymizm ma całkiem solidne podstawy.
Piotr Lewandowski: Trzeba jednak pamiętać, że po raz pierwszy w historii następuje taki postęp technologiczny, który pozwala zastępować ludzi nie tylko przy pracach fizycznych ale i umysłowych. Dotychczasowe badania wskazują, że czeka nas zmiana charakteru zawodów- będą eliminowane rutynowe czynności dające się zapisać algorytmami. Pozostaną zaś te zajęcia kreatywne, nierutynowe, związane z interakcją między ludźmi, a także prace, których nie opłaci się automatyzować. Są jednak branże, w których faktycznie widać już wpływ robotyzacji na likwidację miejsc pracy także w Polsce – np. przemysł samochodowy.
CZYTAJ TAKŻE: Roboty wymuszą powrót do szkoły
Poza ubiegłoroczną informacją o planach zwolnień w Volkswagenie, w Polsce na razie nie widać skutków tych zmian…
Dlatego że wynikający z demografii i depopulacji niedobór pracowników pojawia się akurat w momencie, gdy niektóre branże inwestują w automatyzację. Jednak dla pracowników fabryk, które redukują zatrudnienie to jest już problem. Co więcej, skutki automatyzacji za pomocą technologii uczenia maszynowego (machine learning) mogą niedługo dotknąć pracowników biurowych, np. w centrach usług biznesowych. Pracują tam setki tysięcy absolwentów uczelni, którzy często wykonują dość rutynowe prace. Co się stanie, jeśli za pięć lat zniknie tam 100 tys. etatów, podczas gdy co roku na rynek pracy wchodzą kolejne tysiące absolwentów? W tym samym będziemy potrzebować pracowników w zawodach, gdzie liczą się kompetencje interpersonalne, np. w opiece zdrowotnej, edukacji.