A.K.M.: Praca nad lekami biologicznymi to projekty naprawdę wieloletnie. Przy współczesnej dynamice życia oczekiwanie na sukces dziesięć lat może demotywować członków zespołów. Nasz triumf to wiadomość dla innych firm i zespołów biotechnologicznych w Polsce: kochani, opracowanie leku biologicznego jest możliwe. Dacie radę!
Jakie macie plany rozwoju i ekspansji?
P.K.: Planujemy wprowadzenie naszego kolejnego leku na rynek ok. 2027 roku. Nie chcemy poprzestać na trzech, czterech czy pięciu lekach, a wytwarzać ich dużo więcej. Przychody, które się pojawiają, są natychmiast reinwestowane, dając szansę kolejnym pacjentom na dostęp do skutecznego leczenia w innych obszarach terapeutycznych, a nam na rozwój naszej firmy i tworzenie kolejnych wysokospecjalistycznych miejsc pracy.
Czy Polska może stać się potentatem w tworzeniu zaawansowanych leków? Jakie mamy atuty?
A.K.M.: Mamy ogromny potencjał ludzki, szybko się uczymy, nie boimy się ciężkiej pracy ani wyzwań. Mam nadzieję, że to, co zrobiliśmy w Polpharma Biologics, będzie nie tylko dużą zachętą dla innych firm do inwestowania w Polsce, ale też inspiracją dla krajowych inwestorów.
P.K.: Obok polskich specjalistów część naszych ekspertów to obcokrajowcy. Mamy też spore sukcesy w przekonywaniu Polaków, którzy wyjechali za granicę i pracowali w wielkich firmach biotechnologicznych, by wrócili i dołączyli do nas. To kilkadziesiąt osób, które 10-20 lat temu miało bardzo ograniczone szanse pracy w biotechnologii w Polsce.
Mamy nadzieję, że także dzięki naszej działalności biotechnologiczny krajobraz będzie się zmieniał. Jeśli najważniejszych firm w tej branży jest dziesięć, a jedna z nich jest w Polsce, to z pewnością nasz kraj jest już liczącym się miejscem na mapie światowej biotechnologii. I choć w porównaniu z wiodącymi krajami nadal widzimy wyzwania dla rozwoju tej branży w Polsce, to ta flaga została już wbita.
Adriana Kiędzierska-Mencfeld
mat. pras.