Wyobraźmy sobie system, który pozwala z dużą precyzją namierzyć skorumpowanego urzędnika, integruje informacje z ponad 150 baz danych, sprawdza, czy dany urzędnik lub jego krewni dokonywali podejrzanych transakcji na rynku nieruchomości, czy ich konta bankowe zbyt szybko nie rosły, czy kupowali ostatnio nowe samochody. Przygląda się podejmowanym decyzjom administracyjnym i powiązaniom między administracją a prywatnym biznesem. Ocenia też prawdopodobieństwo tego, że funkcjonariusz publiczny bierze łapówki. Science fiction? Nie.
Chiny przodują na świecie w branży systemów nadzorumat. pras.
Tego typu system informatyczny, nazywany Zero Trust, działa już w Chinach od 2012 r. Został opracowany przez Chińską Akademię Nauk. Wdrożono go na razie w 30 gminach i miastach, stanowiących łącznie mniej niż 1 proc. powierzchni Chin. To niemal wyłącznie dosyć ubogie regiony położone z dala od politycznych centrów kraju. Nic dziwnego. Przez blisko siedem lat działania system ten jednak pomógł złapać 8721 funkcjonariuszy publicznych winnych korupcji, nepotyzmu, marnotrawstwa oraz nadużyć władzy.
CZYTAJ TAKŻE: Rozpoznawanie emocji będzie wkrótce żyłą złota
Część z nich trafiła do więzienia, ale wielu dostało tylko nagany i pouczenia. Wiedzą, że są obserwowani, więc zmienili postępowanie. System okazał się tak skuteczny, że chińska biurokracja mocno opiera się rozszerzaniu go na inne samorządy. W niektórych samorządach został on wyłączony, po tym jak dokopał się do afer korupcyjnych.