Internet Rzeczy to jeden z najprężniej rozwijających się trendów w światowej gospodarce. Chodzi o miliardy najróżniejszych urządzeń podłączonych do sieci, które zbierając dane i na bieżąco je przesyłając, pozwalają na istną rewolucję w podejściu do biznesu czy konsumenta. To nie tylko zmiana procesów w fabryce, pozwalająca na prognozowanie wykorzystania materiałów, ale także monitorowanie zużycia energii w domach czy stanu zdrowia pacjentów. Liczba takich czujników i urządzeń w tym roku ma przekroczyć 25 mld, w 2025 r. będzie trzy razy wyższa.
Boom na technologie
O ile sporo dzieje się w fabrykach czy logistyce, o tyle jednak jest wiele innych branż, w których tkwi ogromny potencjał, ale Polska na tym polu, podobnie jak w ogóle w cyfrowych technologiach, wypada słabo. Dlatego raport przygotowany pod nadzorem resortu cyfryzacji wskazuje dziewięć branż, jak inteligentne miasta, infrastruktura energetyczna i liczniki, ochrona zdrowia, rolnictwo czy finanse i ubezpieczenia, w których w Polsce ma szczególny potencjał.
– Naszym raportem chcemy z jednej strony pokazać ogromne możliwości, jakie tkwią w internecie rzeczy, nie tylko z biznesowej perspektywy, ale również z jakimi ograniczeniami i utrudnieniami trzeba się zmagać przy tego rodzaju projektach. Aby Polska skuteczniej mogła się włączyć w ten trend, należy najpierw rozważyć, jak je usunąć – mówi Maciej Kawecki, dyrektor Departamentu Zarządzania Danymi w Ministerstwie Cyfryzacji. – Przykładów niestety jest aż nadto, wystarczy rozważyć, jak wyglądałoby wdrożenie programu automatycznego powiadamiania przez czujniki o wypełnieniu kontenerów na śmieci, aby dopiero wtedy były zabierane z posesji. Okazuje się, że jest to niemożliwe, ponieważ odpady muszą być zabierane zgodnie z kalendarzem w odpowiednie dni – niezależnie od tego, czy są puste czy nie. Tego rodzaju paradoksów jest więcej i trzeba je usuwać – dodaje.
CZYTAJ TAKŻE: Aleksander Czarnowski: Internet rzeczy już dziś nas otacza