– Przewiduje się, że do 2020 r. liczba użytkowników korzystających z AR wzrośnie do 1 miliarda. W większości przypadków użytkownikom do obsługi aplikacji wystarczy smartfon – mówi Rybacki. Wtóruje mu Łukasz Rosiński z zarządu firmy Varsav Game Studios.
– Osobiście czuję mocny niedosyt, jeżeli chodzi o ilość aktywnych urządzeń VR dostępnych na rynku. Nie zawodzi jedynie PlayStation VR z wynikiem 1,3 mln urządzeń sprzedanych w 2018 r. i około 4 mln od debiutu. Mamy do czynienia z błędnym kołem: gracze narzekają, że jest mało ciekawych treści na VR, więc mniej chętnie kupują sprzęt. Z kolei skoro sprzętu jest nadal mało, to deweloperzy tworzą na niego niewiele wysokobudżetowych produkcji.
W AR i VR zainwestowała też Grupa Gremi (wydawca m.in. „Rzeczpospolitej”), która kupiła kompleks studiów filmowych Alvernia Studios
Warto też odnotować, że bariery w rozwoju rynku VR ewoluują wraz z samą technologią. – Jeszcze dwa lata temu do najistotniejszych problemów należała wysoka cena gogli VR i kompatybilnych komputerów, ryzyko wystąpienia choroby symulatorowej u użytkowników oraz zbyt mała biblioteka gier VR – wymienia Błażej Szaflik, prezes Carbon Studio. Dodaje, że tej wiosny na rynku pojawią się innowacyjne i niedrogie gogle Oculus Quest, które zapewnią doznania zbliżone do „pełnego” zestawu VR, nie wymagając przy tym dodatkowych urządzeń takich jak komputer czy konsola. Coraz rzadziej mówi się też o zagrożeniach związanych z chorobą symulatorową w trakcie korzystania z gogli. – Jak pokazuje praktyka, częsty kontakt z technologią VR uodparnia na ryzyko wystąpienia mdłości – mówi szef Carbon Studio.
CZYTAJ TAKŻE: Żołnierze zbroją się w gogle
Obecnie inżynierowie największych firm pracują nad stworzeniem technologii, która byłaby połączeniem AR i VR, umożliwiającym zarówno całkowite zanurzenie się w wirtualnym świecie, jak i możliwość naniesienia obiektów trójwymiarowych na otaczającą nas rzeczywistość.