Chodzi o zaawansowanego robota, wyglądającego niczym sterowana zabawka, który miałby za zadanie jeździć po tafli lodu i szukać oznak życia. Ale zadanie jest znacznie trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Po pierwsze pojazd miałby poruszać się po lodowych oceanach, lecz nie przyczepiony do warstwy lodu na powierzchni, a od strony dna. Robota, a właściwie dwa koła o średnicy 25 cm, połączone osią, NASA chce wyposażyć w zaawansowaną aparaturę i wysłać na odległe egzoplanety i księżyce.
CZYTAJ TAKŻE: NASA obawia się, że koronawirus przedostanie się w kosmos
Amerykańska agencja kosmiczna zakończyła właśnie testy na Antarktydzie i Arktyce. Inżynierowie chcieli sprawdzić BRUIE w warunkach przybliżonych do tych, jakie robot napotka podczas misji. Na razie nie wiadomo, kiedy „lodowa maszyna” wyruszy na badanie kosmosu. Eksperci na razie analizują wyniki testów. Jedno jednak jest pewne – pierwsza na celowniku BRUIE będzie Europa, księżyc Jowisza.
Naukowcy sądzą, że właśnie tam panują warunki, w którym potencjalnie może istnieć jakieś życie. – Pływający łazik skonstruowano do przemierzania skorupy lodowej i eksplorowania nowych światów. Europa to pierwszy krok, potem może nastąpić kolejna misja – mówi Dan Arthur, inżynier z Uniwersytetu Zachodniej Australii, pracujący nad projektem BRUIE.
CZYTAJ TAKŻE: Elon Musk zbuduje nowe państwo i naród. Na Marsie