„Polski rynek telekomunikacyjny jest bardzo konkurencyjny. Czasem kawa na mieście kosztuje tyle co miesięczny abonament z usługami bez limitu do smartfona. Nie ma na nim miejsca na dalsze obniżki” – powtarzają jak mantrę szefowie krajowych operatorów telekomunikacyjnych i marzą, aby konsumenci to zrozumieli albo chociaż chętniej wybierali pakiety usług, wzbogacone o serwisy muzyczne, internetową telewizję czy dodatkowy pakiet transmisji danych.
CZYTAJ TAKŻE: Operatorzy telekomunikacyjni – od kogo i do kogo uciekają klienci?
Ponieważ zyski telekomów w perspektywie kilku lat mocno stopniały, a przed nimi budowa sieci nowej generacji – 5G i światłowodów – pytanie, które coraz częściej słychać, brzmi: czy abonenci są gotowi zaakceptować podwyżki.
Więcej za więcej
Testuje to właśnie Orange Polska. Operator kierowany przez Jeana-Francois Fallachera zaryzykował i we wprowadzonych w poniedziałek nowych planach dla telefonii mobilnej podniósł o 5 zł miesięczny abonament za najtańszy zestaw podstawowych usług bez limitu i pakiet transmisji danych. Wcześniej za taką konstrukcję usług telekom życzył sobie minimum 39,99 zł (uwzględniając rabat za zgodę na przesyłanie rachunku drogą elektroniczną – tzw. e-fakturę – oraz rabat za zgody marketingowe). Obecnie taki najtańszy abonament to koszt 45 zł. Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange, nie przeczy, że tak właśnie jest. Decyzję o podwyżce komentuje, przekuwając ją w dbałość o interes użytkowników i podkreślając, że abonament jest bogatszy (co nie ma tak dużego znaczenia dla przeciętnego użytkownika).