BT wydzieliło Openreach i nadal działa. Openreach też działa. Cały balast regulacji został wypchnięty do oddzielnego pionu. Samo BT może się zająć sprzedażą usług. Idealnie? Na pewno nie. Idealny był monopol infrastrukturalny i usługowy, ale na to nie ma dzisiaj miejsca w Europie. Z drugiej strony Openreach powstało siedem lat temu i nie ma naśladowców. Nikomu nie spieszy się do tego miodku.
Pamiętam, jak 2-3 lata temu znajomi z pionu usług detalicznych TP narzekali, że przez własnych kolegów z pionu sieci i IT są traktowani gorzej, niż… Netia, czy Telefonia Dialog. Projekty regulacyjne miały w pewnym okresie bezwzględny priorytet. Sam pion detaliczny TP posmakował, co znaczy dyskryminacja, jakie to nieprzyjemne jest, kiedy się chce skutecznie sprzedawać… I wtedy właśnie usłyszałem, że już chyba nawet podział byłby lepszy. Przynajmniej byłoby sprawiedliwie.
Perspektywa menedżerów sprzedaży TP z pewnością nie jest tym samym, co perspektywa zarządu i akcjonariuszy spółki. Dla jednych separacja strukturalna oznacza gigantyczny zamęt organizacyjny, dla drugich żonglowanie aktywami i niepewność, co do ich rynkowej wyceny.
Ale tak to już się na tym świecie składa, że radościom towarzyszą smutki, a kryzysom nowe możliwości. Nową spółkę infrastrukturalną można by przecież dodatkowo zadłużyć, częściowo sprzedać, wmontować w nowe partnerstwa. Własna sieć jest wciąż kapitalnym atutem na rynku telekomunikacyjnym, ale trendy wskazują, że stopniowo będzie tracić na znaczeniu. Bo regulacje, bo współdzielenie, bo inwestycje itp. Jak daleko to zajdzie, trudno dzisiaj przewidzieć.
W przypadku TP prawdopodobnie lepiej byłoby zostawić całą spółkę z jej bagażem formalno-regulacyjnym, a wydzielić detal w nową. Na przykład Orange Polska. I wtedy zakończyłyby się moje dyskusje z kolegami ze służb prasowych TP, czy istnieje w ogóle coś takiego jak Orange Polska. Proszę, ile korzyści!