Obrońcy przyrody obawiają się, że stworzenia te, żyjące od 450 mln lat, znajdą się na skraju wyginięcia z powodu wartości ich niebieskiej krwi dla przemysłu farmaceutycznego. Stanowi ona naturalne źródło lizatu limulus amebocyte (LAL), który jest używany do testowania szczepionek, leków i urządzeń medycznych. Chodzi o sprawdzanie, czy nie są one zanieczyszczone niebezpiecznymi toksynami bakteryjnymi zwanymi endotoksynami.
Jak podaje The Verge, co roku poławia się 0,5 mln takich krabów (zwanych też skrzypłoczami) i upuszcza z nich około jedną trzecią całej krwi, by wypuścić do morza (30 proc. nie przeżywa tego zabiegu). Dla trudniących się tym firm to bardzo opłacalne, bo 1 litr krwi kraba kosztuje 15 tys. dol.
Dzieje się tak, choć istnieje już alternatywa dla krwi kraba podkowiastego. Pod koniec 1990 r. biolodzy z University of Singapore stworzyli syntetyczną wersję LAL o nazwie rekombinowany czynnik C (rFC). Wiele badań dowodzi, że rFC jest tak samo skuteczny jak LAL pochodzący z kraba podkowiastego i jest obecnie dostępny w handlu.
Czytaj więcej
Facebook usunął rosyjskie konta, z których rozpowszechniano kłamstwa na temat szczepień przeciw Covid-19 oraz szczepionek firm Astra Zeneca i Pfizer.
Około 60 krajów zatwierdziło rFC do użytku, w tym kraje UE i Chiny. Ale w Stanach Zjednoczonych obrońcy przyrody ponieśli klęskę w zeszłym roku, kiedy USP, organizacja, która ustala wytyczne dla przemysłu farmaceutycznego, zdecydowała, że musi zapoznać się z większą ilością danych, zanim postawi rFC na równi z LAL. Firmy mogą nadal zdecydować się na użycie rFC jako substytutu LAL (np. Eli Lilly już to robi), ale tylko wtedy, gdy najpierw przejdą przez dodatkowe procesy biurokratyczne.