– Nie przychodzą nam lekko słowa „zgadnij” i “zgadywanie” – powiedział późno wieczorem we wtorek Reed Hastings, prezes Netfliksa. Teraz padają z jego usta te wyrazy, bo mimo bardzo dobrych wyników finansowych za pierwszy kwartał br. i skokowego przyrostu abonentów platformy, w firmie nikt „nie potrafi powiedzieć, co się wydarzy”. “Przez ponad 20 lat naszej historii, przyszłość nie wyglądała nigdy tak nieprzewidywalnie i niepewnie” – napisał Hastings w liście do inwestorów.
CZYTAJ TAKŻE: Oblężenie globalnej sieci. WhatsApp i Netflix na fali
Wszystko to oczywiście w związku z epidemią koronawirusa. Z jednej strony sprawiła, że amerykańskiej firmie w trzy miesiące przybyło 15,77 mln abonentów, dwa razy więcej niż mówiły prognozy ekspertów, i ich liczba urosła do ponad 182 mln w końcu marca. Z drugiej jednak strony Netflix, podobnie jak inni producenci, wstrzymał prace nad nowymi odcinkami seriali i filmów.
Sygnalizuje też, że gdy kwarantanna się skończy i ludzie wyjdą z domów, wzrosty liczby abonentów i oglądalności, nie będą już tak imponujące.
“Koronawirus dotarł do każdego zakątka świata, a brak szeroko dostępnego leczenia czy szczepionki powoduje, że nie wiadomo kiedy ten okropny kryzys się skończy” – napisał Hastings przewidując, że miliony ludzi stracą prace i środki do życia. To powoduje, że firma nie myśli nawet o tym, aby ponownie podnosić ceny abonamentów.