Europejczycy za ograniczeniem potęgi firm internetowych z USA

Większość Europejczyków uważa, że Bruksela robi za mało, aby ograniczyć potęgę amerykańskich firm na tym rynku. Badani popierają też nowe rozwiązania w zakresie praw autorskich.

Publikacja: 20.03.2019 21:15

Efektowna siedziba Apple,a w Kalifornii

Efektowna siedziba Apple,a w Kalifornii

Foto: Shutterstock

Z badania Harris Interactive, zrealizowanego na próbie 6,6 tys. osób w ośmiu krajach europejskich, wynika, że 64 proc. badanych jest przekonanych, iż w ostatnich latach Unia Europejska nie zrobiła wystarczająco dużo, aby ograniczyć potęgę internetowych graczy, wywodzących się głównie z USA. Mowa jest o takich firmach, jak Google, Facebook czy Amazon. To jednak zaczyna się zmieniać.

""

cyfrowa.rp.pl

Spośród najwyższych kar, jakie Komisja Europejska nałożyła na firmy, trzy czołowe pozycje zajmuje właśnie Google. Po sankcjach za nadużywanie pozycji na rynku mobilnych systemów operacyjnych (4,3 mld euro) czy promowanie swoich serwisów zakupowych kosztem konkurencji (2,4 mld euro) teraz doszło 1,4 mld euro za praktyki ograniczające konkurencję w sektorze reklam internetowych.

CZYTAJ TAKŻE: Starcie twórców z gigantami sieci

Google jest jednym z głównych przeciwników zmiany związanej z dyrektywą o prawach autorskich. Nic dziwnego, w razie jej przyjęcia firma musiałaby więcej środków generowanych choćby przez jej usługi jak Google News czy zwłaszcza YouTube przekazywać twórcom, których dzieła są w nich masowo wykorzystywane.

– Wiele krajów jest za takim rozwiązaniem. Coś musi się zmienić zwłaszcza dla młodych twórców, którzy muszą mieć możliwość zarobkowania na swojej twórczości. Internet bez kultury nie będzie istniał – mówi Marek Kościkiewicz z inicjatywy Razem dla Kultury. We czwartek razem m.in. z Urszulą Dudziak przekażą list otwarty do prezydenta i premiera z apelem o poparcie dyrektywy.

CZYTAJ TAKŻE: Unia: trzecie uderzenie w Google’a

Z badania Harris Interactive wynika, że 80 proc. ankietowanych opowiada się za systemem, w ramach którego twórcy mają otrzymywać rekompensaty z tytułu dystrybucji ich utworów w sieci. Właśnie to zakłada dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, nad którą Parlament Europejski ma głosować w nadchodzącym tygodniu. W Polsce poparcie dla tego rozwiązania wynosi 71 proc.

– Nikt nie ma prawa oczekiwać, że cokolwiek będzie udostępniane za darmo tylko dlatego, że chodzi o internet. Przecież to tylko platforma do komunikacji, a ja jakoś nie widzę w niej oferty darmowych usług z innych sektorów, np. sprzątania w domu – mówi Romuald Lipko, znany kompozytor, dodając, że zmiany wymaga podstawa obecnego systemu. – Kultury powinny dotyczyć zasady, jakie są stosowane w stosunku do innych sektorów, a twórcy muszą otrzymywać z tego tytułu rekompensaty. Tym bardziej że bez jej dóbr nie mam mowy o internecie, jaki obecnie znamy. Nie może on się jednak opierać na wykorzystywaniu twórczości jednych przez drugich, którzy jeszcze na tym zarabiają – dodaje.

CZYTAJ TAKŻE: Bruksela na wojennej ścieżce z gigantami internetu

Przeciwnicy także zwierają szyki. Na czwartek ma być zaplanowana akcja wielu serwisów, które dzięki blokowaniu np. części funkcjonalności chcą pokazać, że dyrektywa ograniczy ich funkcjonowanie, co odczują ich użytkownicy.

Na sobotę zaplanowane są także protesty w kilku miastach. Jak zauważał w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jean-Noël Tronc, szef francuskiej organizacji Sacem (odpowiednik ZAiKS), jest o co walczyć, skoro dochody z praw autorskich, które pochodzą z artykułów prasowych, filmów i wszystkich treści udostępnianych przez europejskich twórców w internecie, na głównych platformach internetowych, szacowane są na 22 mld euro.

CZYTAJ TAKŻE: Technologiczni giganci wydają rekordowe sumy na lobbing. Przoduje Google

Jego zdaniem kampania firm internetowych to pokaz silnego lobbingu. Dowód, jak zachowują się wielkie koncerny, gdy bronią swoich interesów. – Google wpływa na organizacje pozarządowe, które alarmują, że dyrektywa oznacza cenzurę internetu czy ACTA 2. To bardzo nośne hasło, tymczasem ta sprawa nie ma nic wspólnego z ACTA (międzynarodową umową handlową, do której miała przystąpić UE. Umowę oskarżano o chęć cenzurowania internetu). Ale taki przekaz dotarł do publicznej debaty – dodał.

Zwrócił też uwagę, że pierwsza fala tzw. protestów przeciwko dyrektywie przyciągnęła bardzo mało osób, w całej Europie tylko 447.

Z badania Harris Interactive, zrealizowanego na próbie 6,6 tys. osób w ośmiu krajach europejskich, wynika, że 64 proc. badanych jest przekonanych, iż w ostatnich latach Unia Europejska nie zrobiła wystarczająco dużo, aby ograniczyć potęgę internetowych graczy, wywodzących się głównie z USA. Mowa jest o takich firmach, jak Google, Facebook czy Amazon. To jednak zaczyna się zmieniać.

Spośród najwyższych kar, jakie Komisja Europejska nałożyła na firmy, trzy czołowe pozycje zajmuje właśnie Google. Po sankcjach za nadużywanie pozycji na rynku mobilnych systemów operacyjnych (4,3 mld euro) czy promowanie swoich serwisów zakupowych kosztem konkurencji (2,4 mld euro) teraz doszło 1,4 mld euro za praktyki ograniczające konkurencję w sektorze reklam internetowych.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Globalne Interesy
Amerykański koncern zwalnia pracowników. Protestowali przeciw kontraktowi z Izraelem
Globalne Interesy
Zagadkowa inwestycja Microsoftu w arabską sztuczną inteligencję. Porzucone Chiny
Globalne Interesy
Sprzedaż iPhone'ów runęła i Apple traci pozycję lidera. Jest nowy król smartfonów
Globalne Interesy
Chiny nagle zablokowały dostawy podzespołów do Rosji. Zagrożona produkcja rakiet
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Globalne Interesy
Wkrótce może zabraknąć prądu. Zaskakujący powód