Administracja Trumpa jak na razie wygrywa „na punkty” wojnę technologiczną z Chinami. Zadawane przez nią ciosy stają się coraz boleśniejsze dla chińskiej branży nowych technologii.
Przykładem na to są wprowadzone pod koniec września sankcje wymierzone w koncern SMIC, czyli największego w Chinach producenta mikroprocesorów. Departament Handlu stwierdził w liście wysłanym do amerykańskich spółek prowadzących transakcje ze SMIC, że istnieje „nieakceptowalne ryzyko” tego, że części wysyłane chińskiej firmie będą miały zastosowanie wojskowe. Każda spółka, która będzie chciała sprzedawać SMIC komponenty elektroniczne, będzie musiała złożyć wniosek o specjalną licencję. Wcześniej administracja Trumpa skutecznie naciskała też na rząd Holandii, by zablokował sprzedaż przez holenderską firmę ASML dla koncernu SMIC maszyny wykorzystywanej do produkcji najbardziej zaawansowanych technologicznie mikroprocesorów. SMIC jest jedną z dwóch chińskich spółek (drugą jest Huahong) potrafiącą produkować mikroprocesory w technologii litografii 28-nanometrowej.
Cenne procesory
Produkcja mikroprocesorów to pięta Achillesa chińskiego sektora technologicznego. Technologia produkcji 28-nanometrowych elementów procesorów należy w Państwie Środka do najbardziej zaawansowanych technik, gdy w USA czy na Tajwanie od dawna produkowane są jeszcze mniejsze elementy (w 2019 r. tajwańska firma TSMC zaczęła produkować dla AMD mikroprocesory w technologii 7 nanometrów). Chińscy producenci elektroniki są więc uzależnieni od dostaw nowoczesnych procesorów z zagranicy. Administracja Trumpa stara się im ograniczać do nich dostęp.
CZYTAJ TAKŻE: Chiny blokują eksport technologii. Cios za cios z USA
– Uderzenie Amerykanów w SMIC pokazuje, że celem może stać się każda firma o podobnej wielkości. Chiny nie mają więc wyboru, tylko rozwijać cały sprzęt u siebie i posiadać system zamknięty – twierdzi Stewart Randall, dyrektor w szanghajskiej firmie konsultingowej Intralink.