Przypominamy najciekawsze teksty 2020 roku z serwisu cyfrowa.rp.pl – ten ukazał się w grudniu 2020.
Ostatnie tygodnie nie były dobre dla chińskich gigantów internetowych. Ich akcje doświadczyły korekty, tracąc dziesiątki miliardów dolarów kapitalizacji. Papiery koncernu Alibaba Group, czyli chińskiego odpowiednika Amazonu, straciły 13 proc. od październikowego szczytu. Inwestorów zaniepokoiło przede wszystkim zaostrzanie regulacji przez urzędy z Państwa Środka – publikacja nowej listy wytycznych w polityce antymonopolowej.
CZYTAJ TAKŻE: Jack Ma za bardzo urósł? Chiny zatrzymały Mrówkę
Dzwonkiem alarmowym było już nagłe zawieszenie na początku listopada oferty publicznej spółki Ant Financial, która ze sprzedaży akcji na giełdach w Szanghaju i Hongkongu chciała uzyskać aż 37 mld dol. Do wstrzymania tego IPO miały się w decydującym stopniu przyczynić ostrzeżenia, które spółka dostała od regulatorów. Czemu jednak nagle urzędnicy z Chin zaczęli zaostrzać politykę wobec krajowych cyfrowych gigantów? Czym one podpadły rządowi ChRL?
Zbyt wielcy, by upaść
Przez ostatnie dwie dekady chińskie władze skupiały się na tym, by zapewnić dobre warunki dla rozwoju narodowych championów internetowych. Z tego z względu (i z uwagi na politykę cenzury informacji) blokowane są w Chinach takie popularne serwisy jak Facebook, YouTube czy Twitter. W zwolnionej niszy zdołały urosnąć lokalne giganty takie jak Tencent czy Baidu. Z czasem zaczęły w Chinach działać podobne procesy jak w USA. Cyfrowe giganty rosły w siłę, wchłaniając coraz większą część rynku. Przykładem na to jest Alibaba. Z kapitalizacją ponad 750 mld dol., ta platforma kontroluje niemal trzy czwarte sprzedaży internetowej w Chinach i około 20 proc. sprzedaży detalicznej. W ostatnich latach koncern ten wykupywał też tysiące małych sklepów stacjonarnych.