To była misja testowa i bezzałogowa. Rakieta miała polecieć już w poniedziałek, ale start w ostatniej chwili przesunięto. Wtedy do zatrzymania procedury startowej doszło 15 minut przed końcem odliczania, chwilę po godzinie 15. Jako powód Elon Musk, szef SpaceX, podał problemy z zaworem ciśnieniowym w rakiecie, który uległ zamrożeniu. Tym razem obyło się bez problemów, rakieta wystartowała około 15.30, szybko wznosiła się, ale po czterech minutach niespodziewanie wybuchła, czy jak to określono w SpaceX, doświadczyła "szybkiego nieplanowanego demontażu"
Okazało się, że statek Ship24 nie odłączył się po trzech minutach lotu, jak planowano, od boostera Super Heavy i rakieta zaczęła koziołkować. Wtedy centrum dowodzenia zdecydowało o zdalnym jej zniszczeniu.
Elon Musk napisał na Twitterze: Gratulacje dla zespołu @SpaceX ekscytującej premiery testowej statku kosmicznego! Wiele się nauczyłem przed kolejnym uruchomieniem testowym za kilka miesięcy.
Miliarder już w zeszłym miesiącu ocenił szanse misji na sukces na około 50 proc. - Nie mówię, że dotrze na orbitę, ale gwarantuję ekscytację - powiedział Musk wówczas na konferencji, dodając: - Nie będzie nudno!