David Lochridge, dyrektor ds. bezpieczeństwa, po tym, gdy nie wydał zgody na testy załogowe, został w trybie natychmiastowym zwolniony z pracy. Wcześniej złożył w tej sprawie oficjalny raport. Mowa w nim o ryzyku powstania małych pęknięć w powłoce wykonanej z kevlaru. W trakcie wielu cykli zanurzania i wynurzania się konstrukcja jest bowiem narażona na zmiany ciśnienia. Lochridge twierdził, że w skrajnym przypadku jednostce grozi implozja. Ostrzegał też, że ewentualna katastrofa może nastąpić błyskawicznie - dosłownie w ciągu milisekund.
Firma własnego dyrektora ds. bezpieczeństwa jednak nie posłuchała. I nie jest to jedyny głos kwestionujący stan łodzi wożącej bogatych turystów do wraku Titanica na głębokość blisko 4 km. Media donoszą, że OceanGate, kilka lat temu otrzymała też oficjalne pismo od ekspertów ze stowarzyszenia Marine Technology Society. Już na etapie budowy Titana przestrzegali przed zbyt pochopnym podejściem do kwestii bezpieczeństwa. Byli sceptyczni wobec planów używania jednostki do eksploracji dna oceanu. Media podkreślają, że adresatem zignorowanego pisma był Stockton Rush, szef OceanGate, jeden z pasażerów obecnego nieudanego rejsu.
Czytaj więcej
Wciąż nie udało się odnaleźć zaginionej łodzi z obserwatorami wraku Titanica, jednak kanadyjski samolot miał wykryć odgłosy wskazujące na regularne stukanie. Czasu na odnalezienie żywych osób jest jednak coraz mniej. Tlen skończy się w dziś.
Unikalna łódź podwodna (a właściwie jednostka podwodna, bo uzależniona jest od statku-matki), która zaginęła, jest własnością OceanGate Expeditions. To firma, która prowadzi wyprawy eksploracji głębin morskich za 250 tys. dol. od uczestnika.
Jak wygląda i działa Titan