Sześć do ośmiu tygodni – odpowiedział Elon Musk, założyciel SpaceX, zapytany 13 czerwca o start kolejnego statku, po tym jak w kwietniu w trakcie dziewiczego rejsu eksplodowała pierwsza testowa rakieta. Od tego czasu Starship Super Heavy Booster 9 został przetransportowany na platformę startową Starbase i przeszedł testy załadunku paliwa i tzw. deflektora płomienia.
Problem w tym, że zapowiedziany czas startu właśnie minął, a statek nie uzyskał odpowiednich zgód. Dokumenty związane z wypadkiem podczas poprzedniego lotu przekazał dopiero teraz. - Jeśli nie wdroży zaleceń FAA, nie poleci, a to może go uziemić na miesiące – pisze portal Flying. „Bezpieczeństwo publiczne i działania, które jeszcze nie zostały podjęte przez SpaceX, będą decydować o harmonogramie startów” – odpowiedziała portalowi FAA. Tymczasem sam SpaceX liczy optymistycznie na możliwość startu jeszcze w sierpniu.
Czytaj więcej
Ważący 5 tys. ton Starship firmy SpaceX Elona Muska, który ma odegrać kluczową rolę w spodziewanym w 2025 roku powrocie ludzi na Księżyc i lotach na Marsa, wystartował z platformy Starbase w Teksasie. Niedługo po starcie doszło do eksplozji.
Dochodzenie agencji jest w przypadku wypadku lotniczego standardową procedurą, a pierwszy Starship został zdalnie zniszczony, kiedy stracono nad nim kontrolę na wysokości około 40 km (statek Ship24 nie odłączył się po trzech minutach lotu, jak planowano, od boostera Super Heavy i rakieta zaczęła koziołkować). Spowodowało to opadnięcie na ziemię metalowych szczątków, ale nie to było najgorsze. Siła 33 silników raptor była tak wielka, że uszkodzeniu uległa platforma startowa, a kawałki gruzu i piachu poleciały na wiele kilometrów.
Przed wystrzeleniem rakiety Elon Musk ocenił szanse misji na sukces na około 50 proc. – Nie mówię, że dotrze na orbitę, ale gwarantuję ekscytację – powiedział wówczas na konferencji, dodając: – Nie będzie nudno!