Szkolne „zrób to sam”. Darmowa platforma do zdalnej nauki

Nasz system daje możliwość zdalnego i twórczego nauczania przy wykorzystaniu wszystkiego, co niesie internet oraz nowe technologie – mówi Bogdan Wróbel, twórca portalu Edukator.pl.

Publikacja: 15.04.2020 18:08

Szkolne „zrób to sam”. Darmowa platforma do zdalnej nauki

Foto: cyfrowa.rp.pl

Równo miesiąc temu szkoły zostały zamknięte, a nauczyciele mieli zacząć pracować z uczniami zdalnie. Rozpoczęło się rozpaczliwe poszukiwanie narzędzi i technologii do nauki na odległość. Pan w swojej szkole nie musiał szukać, bo ma je od lat. W dodatku własne.

To prawda. Ruszyliśmy z pracą online właściwie od razu, z marszu, bo nasza platforma Edukator.pl istnieje od dawna i nauczyciele cały czas mogli używać dostępnych tam narzędzi. Gdy rząd podjął decyzję o zamknięciu szkół, wystarczyło tylko stworzyć więcej przedmiotowych grup i „dorzucić” trochę materiałów. Kilka dni później ruszyły u nas zajęcia na żywo – wykłady, spotkania. Nauczyciele kontaktują się na komunikatorze, spotykamy się szkoleniowo na konferencjach online. Najważniejsze jednak, że byliśmy zaznajomieni już z metodyką cyfrowej edukacji, która odbiega zupełnie od schematów znanych z tradycyjnej szkoły.

W innych szkołach jednak tak nie jest.

Nie do końca, bo nasza platforma jest darmowa i otwarta dla szkół, zresztą korzysta z niej już wielu nauczycieli. Od jakiegoś czasu szkolimy ich w zakresie cyfrowego nauczania.

Czyli Edukator nie pojawił się rok ani nawet dwa temu. Jaka była geneza jego powstania?

""

cyfrowa.rp.pl

Pomysł zrodził się wiele lat temu wśród nauczycieli. Najpierw był to zbiór treści do nauczania, a od dobrych kilku lat możemy mówić o Edukatorze jako platformie do cyfrowej edukacji. Ona wciąż ewoluuje, bo nie chodzi o to, by zrobić mądry webinar pokazujący nauczycielom, jak mają nauczać, lecz dać im do ręki konkretne, funkcjonalne narzędzie. A to, że przez ostatnie lata jeździliśmy po Polsce, pokazując nauczycielom możliwości Edukatora, skutkuje właśnie teraz, bo korzystają z niego zarówno duże szkoły warszawskie, jak i małe, wspaniałe szkoły z miejscowości, o których czasem słyszymy pierwszy raz w życiu. Przy okazji uczymy się geografii… (śmiech)

Jak opisałby pan to narzędzie nauczycielowi, który na razie w kontakcie z uczniami wykorzystuje przede wszystkim e-maile?

W wymiarze merytorycznym Edukator to miejsce w sieci, w którym nauczyciel może stać się przewodnikiem dla ucznia, a uczeń ma możliwość podjąć uporządkowaną przez nauczyciela wiedzę i twórczo rozwinąć podane mu tropy i kierunki dodatkowe. W sensie technologicznym to platforma webowa, na której i nauczyciel, i uczeń dostają miejsce na stworzenie własnej biblioteki cyfrowej, na którą składać się może zarówno e-podręcznik, jak i film, prezentacja czy aplikacja do geometrii. Nauczyciel może przygotować samosprawdzający się test, ułożyć kurs i poprowadzić zdalną lekcję. Uczeń zaś ma dostęp do materiałów użytych na zajęciach i umieszczonych w grupie.

Określacie waszą platformę jako narzędzie innowacyjne – dlaczego?

Edukator jest platformą do organizacji i przeprowadzania procesu nauczania, wyposażoną zarówno w zasoby cyfrowe, jak i system porządkowania przekazywanej wiedzy oraz kontrolowania wyników. Innowacja polega na tym, że podeszliśmy do nauczania jako procesu, uznaliśmy, że nauczyciel i uczeń są twórcami, a system daje im możliwość tworzenia przy wykorzystaniu wszystkiego, co niesie internet i nowe technologie.

CZYTAJ TAKŻE: Chrzest bojowy polskiej telenauki. Ostra przeprawa

Czy to, że Edukator powstawał od podstaw, tworzony był przez nauczycieli dla nauczycieli, lepiej zaspokaja potrzeby szkoły niż uniwersalne platformy?

Tak, bo w naszej wirtualnej klasie jest tablica (śmiech). Edukator został ostatnio na jednym z edukacyjnych blogów ustawiony na półce edukacyjnych „kombajnów” z Google i Microsoft. Edukator tym się od nich różni, że nie tylko umożliwia spotkania online i obieg dokumentów. Nauczanie to konieczność zapanowania nad chaosem, dlatego u nas praca w klasie jest pracą uporządkowaną. Każda lekcja ma archiwum, prace domowe lądują w innych folderach niż lektury czy testy, widać początek i kolejne etapy procesu. System jest też otwarty na materiały z różnych źródeł i w różnych formatach. A wszystko w technologii: przeciągnij i upuść…

Czego potrzeba, żeby w pełni wykorzystać możliwości Edukatora?

Trzech rzeczy: komputera, internetu i twórczego podejścia. Oferujemy miejsce na serwerach, dlatego nie namawiamy do ściągania aplikacji, zapychania dysku komputera lub skrzynki e-mailowej. Ale trzeba się zarejestrować, warto, by nauczyciel potwierdził w szkole, że jest nauczycielem, bo wtedy zyskuje dostęp do większej liczby narzędzi. Zarejestrować się muszą też uczniowie – nie wpuszczamy przecież anonimów na lekcje i do klasy. W ciągu ostatniego miesiąca takich rejestracji przybyło bardzo wiele.

Jak może wyglądać przeprowadzona w Edukatorze lekcja wprowadzająca np. twierdzenie Pitagorasa albo „Przesłanie Pana Cogito”?

Jeśli umiemy sprawnie poruszać się w internecie, znajdziemy masę przydatnych materiałów. Układamy z nich ścieżkę, opatrujemy komentarzami, udostępniamy w grupach, spotykamy się z uczniami na chwilę w wirtualnej klasie i rozmawiamy o tym, co mają do zrobienia. Za jakiś czas widzimy się online i wtedy można już nieco przygotowanych uczniów poprowadzić dalej w procesie poznawczym. Test sprawdza wiedzę, daje uczniom orientację w tym, czego jeszcze nie przyswoili. Praca zdalna pozwala podczas omawiania poezji Herberta podsunąć z YouTube’a wykonania Gintrowskiego, jakiś film, artykuł – na to w klasie nie ma czasu. Do twierdzenia Pitagorasa użyłbym sketchometrów – dostępnego na Edukatorze narzędzia do tworzenia konstrukcji geometrycznych. Rysować można na wirtualnej tablicy w wirtualnej klasie. Praca online daje nieprawdopodobne możliwości. Trzeba tylko wiedzieć, jak użyć dostępnych narzędzi.

MEN na swojej stronie rekomenduje korzystanie z waszego narzędzia. Czy oprócz tego dostaliście jakieś wsparcie na jego rozwijanie?

Bardzo wdzięczni jesteśmy za umieszczenie nas wśród narzędzi rekomendowanych dla szkół. To już dużo. Dawno temu zwracaliśmy się do władz o udostępnienie nam e-podręczników. Chcieliśmy – sami, bez żadnych dotacji – zbudować mechanizm pozwalający nauczycielom w pełni wykorzystywać ich treści i możliwości. Nie udało się, a szkoda. Byłoby dziś jak znalazł.—rozm. tos

Bogdan Wróbel – dyrektor Liceum Ogólnokształcącego Niepublicznego nr 40 w Warszawie, prezes Fundacji Nauka i Wiedza

IT

Równo miesiąc temu szkoły zostały zamknięte, a nauczyciele mieli zacząć pracować z uczniami zdalnie. Rozpoczęło się rozpaczliwe poszukiwanie narzędzi i technologii do nauki na odległość. Pan w swojej szkole nie musiał szukać, bo ma je od lat. W dodatku własne.

To prawda. Ruszyliśmy z pracą online właściwie od razu, z marszu, bo nasza platforma Edukator.pl istnieje od dawna i nauczyciele cały czas mogli używać dostępnych tam narzędzi. Gdy rząd podjął decyzję o zamknięciu szkół, wystarczyło tylko stworzyć więcej przedmiotowych grup i „dorzucić” trochę materiałów. Kilka dni później ruszyły u nas zajęcia na żywo – wykłady, spotkania. Nauczyciele kontaktują się na komunikatorze, spotykamy się szkoleniowo na konferencjach online. Najważniejsze jednak, że byliśmy zaznajomieni już z metodyką cyfrowej edukacji, która odbiega zupełnie od schematów znanych z tradycyjnej szkoły.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
IT
Dassault Systèmes prezentuje koncepcję Przemysłu 4.0 na żywo razem z Bosch Rexroth Polska
IT
Wyjątkowo zuchwałe przestępstwo w Szczecinie. Haker pobierał pieniądze za parkowanie
IT
Zimna wojna w cyberprzestrzeni zmusza do wzmacniania ochrony
IT
Nowi królowie IT. Już nie programiści czy developerzy zarabiają najwięcej
IT
Lawinowo przybywa programistów na swoim. Mają bardzo niepewną przyszłość