Ekonomia lub zrównoważony rozwój: czy musimy wybierać? Najprostsza odpowiedź brzmi: nie. Bardziej złożona: nie, ale musimy pamiętać o byciu realistami, o optymalizacji i o skupieniu się na perspektywie długoterminowej. Najdłuższą odpowiedzią są poniższe rozważania. Stanowią one wstęp do stwierdzenia, iż wymaganie rozwiązań „na już”, choć logiczne, często nie prowadzą do ostatecznego celu. A to nim należy kierować się, przy podejmowaniu każdej decyzji.
Ceny energii zanotowały znaczny wzrost już w pierwszej połowie minionego roku, jednak ich gwałtowny pik, chociażby benzyny, nastąpił w ostatnim miesiącu napędzany agresją Rosji na Ukrainę. Mamy do czynienia z rekordowymi cenami, przekraczającymi poziom 8 zł za litr w Polsce, czy 2 euro w Hiszpanii i Francji. To szaleństwo, na które stać tylko nielicznych.
Ta zwyżka ma istotny wpływ, zarówno z ekonomicznego, społecznego, jak i ekologicznego punktu widzenia. Po pierwsze osłabia siłę nabywczą i zwiększa negatywne nastroje społeczeństwa, sfrustrowanego już ponad dwuletnimi ograniczeniami i emocjonalnie wykończonego wojną w Europie Wschodniej. Po drugie ogranicza odbudowę gospodarki, która wciąż podnosi się po pandemii Covid-19, a także zagraża niezbędnej sile sprawczej polityki ekologicznej. Z kolei ta ostatnia musi mierzyć się z kryzysem klimatycznym.
Priorytetem dla rządów w całej Europie, w tym w Polsce, stało się zahamowanie ciągłego wzrostu cen energii i paliw. Obniżki na stacjach benzynowych, cięcia podatków, redukcje VAT-u, limity cenowe… Rozważany jest cały szereg środków, mających na celu wsparcie domowych budżetów. Ostatnio, we wspomnianych wcześniej Hiszpanii i Francji, weszły w życie bezpośrednie dopłaty do benzyny. Według hiszpańskiego Ministerstwa Finansów ta bezpośrednia dotacja będzie kosztowała skarb państwa łącznie 1,423 mld euro. Z kolei w Polsce, jeszcze w końcu 2021 r. zmniejszono wysokość akcyzy do najmniejszego, dopuszczalnego poziomu. Co więcej, w lutym br. zmniejszono stawkę VAT na paliwo z 23 na 8 proc. Obie zmiany uszczuplą krajowy budżet o 4,327 mld zł – w perspektywie pół roku, a rząd już teraz zapowiada wydłużenie funkcjonowania tych instrumentów tarczy antyinflacyjnej. To duża inwestycja z długoterminowym, niepewnym zwrotem, która rodzi wiele pytań.
Jest to rozsądne rozwiązanie krótkoterminowe, jednak o bardzo złożonym tle. Jeśli oczekuje się, że europejskie gabinety polityczne zajmą się społecznymi aspektami tego kryzysu, musimy mieć świadomość, że pomoc bezpośrednio związana z paliwami kopalnymi jest sprzeczna z imperatywem ekologicznym. Naiwnością byłoby sądzić, że dotacje te rozwiążą strukturalną przyczynę kryzysu. W dłuższej perspektywie ceny paliw kopalnych będą nadal rosły, zarówno z powodu rosnących trudności w eksploatacji ich wciąż dostępnych rezerw, jak i ze względu na kryzys polityczny oraz klimatyczny. Spowolnienie tego wzrostu w dłuższej perspektywie jest nierealistyczną nadzieją, na którą środki tymczasowe mają niewielki wpływ.