Jedni eksperci wieszczą apokalipsę na rynku pracy za sprawą AI i robotyzacji. Inni zaś widzą szansę na nowe miejsca pracy. To jak w końcu będzie?
Mówienie dzisiaj o tym, jaki będzie wpływ AI na funkcjonowanie firm i do jakiego stopnia zastąpi pracowników i doprowadzi do wielkich zwolnień to czyste wróżenie z fusów. Są ludzie, którzy to robią, ale generalnie się mylą.
Dlaczego?
Bo mówią o przyszłości, której nie znamy. AI jest tak zwaną technologią ogólnego zastosowania (general purpose technology), bowiem jest powszechna, systematycznie usprawniana, innowacyjna i generująca innowacje. Na pewno więc jej wpływ na funkcjonowanie organizacji i społeczeństwa będzie istotny. Już jest, o czym wiemy na co dzień rozmawiając z czatem. Czy doprowadzi głównie do zwolnień czy do podniesienia produktywności, tego po prostu nie wiemy. Pewnie tak, ale w średniej i dłuższej perspektywie czasowej, a nie teraz. Na razie wszyscy wielcy, jak Microsoft, Amazon, Google czy Oracle, wydają ogromne pieniądze na inwestycje, budują serwerownie, rośnie popyt na energię, którą AI zżera w kosmicznym tempie i wszyscy piszą książki o tym, że cywilizacja zmierza ku technologicznej przyszłości, w której AI będzie niezwykle ważna.
Pojawia się coraz więcej komunikatów o zwolnieniach. Czy rzeczywiście muszą firmy to robić?
Możliwe. Ale AI jest w tej chwili najwygodniejszą wymówką zwolnień. I to nie tylko w USA. Znacznie lepiej dla inwestorów brzmi komunikat, że realizujemy zwolnienia, bowiem wdrażamy na masową skalę najnowocześniejszą technologię ogólnego zastosowania, czyli AI, a to kosztuje miliardy i będzie kosztować miliardy, będzie więc rosło zadłużenie i trzeba ściąć koszty, niż komunikat, że zwalniamy najmniej produktywnych pracowników, zwalniamy z powodu spowolnienia gospodarczego, wojen celnych Trumpa, redukcji kosztów wymuszonej presją na wyniki, itd.
Silna jest ta presja?
Tak, bo przez dekadę prawie rosła wartość spółek giełdowych – S&P 500 wzrósł ponad 230 proc., a Dow Jones około 200 proc. W tej chwili zmiana sytuacji gospodarczej, ruchy ceł, wojny destabilizują gospodarkę i sprzyjają ostrożności inwestorów – co widać np. na przykładzie dramatycznego spadku wyceny Oracle czy Facebooka. Więc jeśli firmy chcą utrzymać ich pozytywne oceny, to muszą komunikować zmiany i adaptację AI, a jednocześnie redukcje kosztów. Wreszcie, dane pokazują na świecie, że mają miejsce zwolnienia, ale nie są nadmiarowe. Za to pojawił się spadkowy trend zatrudniania, zwłaszcza młodych ludzi. I być może to jest najbardziej groźne – że AI będzie najszybciej wykorzystana do wykonywania prostych, standardowych zadań, które normalnie realizowali stosunkowo mało doświadczeni pracownicy.
Gdzie wpływ AI na rynek pracy będzie największy?
Wpływ AI pewnie będzie różny w różnych miejscach, ale postawiłbym hipotezę, że największy będzie w najlepszych, superkonkurencyjnych firmach, bo one mają kompetencje oraz zasoby, aby AI wykorzystać w największym stopniu. I stąd mamy komunikaty Amazona, Oracle, Microsoftu o zwolnieniach. Tam AI może rzeczywiście być powodem zwolnień. Więc jedynym pewnym efektem dla mnie będzie to, że coraz trudniej będzie konkurować z bardzo dobrymi firmami, bo ich przewaga konkurencyjna będzie rosła, a rynek będzie coraz mniej konkurencyjny. Pewnie do czasu.