Obecnie używamy około 70 proc. ziemi uprawnej jedynie na cele związane z produkcją mięsa. Od 20 do 50 proc. emisji gazów cieplarnianych ma z nią związek. Ponadto na zaledwie jeden kilogram mięsa potrzeba ponad 15 tys. litrów wody. Dodając do tego tempo wzrostu naszej cywilizacji i fakt, że do 2050 roku populacja ma sięgnąć prawie 10 miliardów, pewnym staje się fakt, że należy szukać alternatywnych źródeł pożywienia. Do takich należy mięso hodowane w laboratorium.
Czytaj także: W Australii jedzenie będzie spadać z nieba
Memphis Meats jest jednym z wielu startupów na to stawiających. Współzałożyciel firmy Uma Valeti podkreśla fakt, że przy produkcji ich hodowanego kurczaka nie ucierpiało żadne zwierzę. Produkcja ich produktu przebiega dzięki ekstrakcji komórek z kurczaka (tego prawdziwego), a następnie karmi się te komórki w tzw. bulionie odżywczym, do czasu aż „wyrośnie” surowe mięso. Startup oprócz prac nad hodowanym kurczakiem pracuje również nad mięsem kaczki oraz wołowiną.
Mięso z laboratorium może mieć trudną drogę do stania się popularnym produktem, głównie ze względu na mięsożerne tradycje ludzi oraz fakt, że ma pochodzić z probówek, co też może się kojarzyć ze sztucznością. Ricarrdo San Martin, dyrektor do spraw badań nad alternatywnym mięsem z Uniwersytetu Kalifornijskiego, w wywiadzie dla AP News mówi: „Jesteśmy daleko od stania się komercyjną rzeczywistością, przed nami wiele przeszkód”.
Czytaj także: Alcarelle: ten alkohol ma raz na zawsze wyeliminować kaca