Telemedycyna i teleopieka to nowe i niezwykle perspektywiczne branże. E-wizyty lekarskie, e-recepty i monitorowanie stanu zdrowia za pomocą urządzeń mobilnych są tylko niektórymi z dostępnych rozwiązań. W zeszłym roku powstało 78 tys. nowych aplikacji zdrowotnych, co zwiększyło ich ogólną ofertę do 325 tys. – podaje Deloitte.

Wartość rynku telemedycznego na świecie ma wzrosnąć z 17,3 mld dol. w 2017 r. do 52,9 mld dol. w 2025 r. – wynika z najnowszych szacunków. Wzrost będzie napędzała m.in. presja kosztowa na systemy opieki zdrowotnej w związku ze starzeniem się społeczeństw. Średnia długość życia w krajach OECD przekracza 80 lat i rośnie. Wraz z nią wzrasta liczba osób cierpiących na choroby przewlekłe. W Europie stanowią one aż 77 proc. wszystkich schorzeń.

Firmy wychodzą za granicę

Na wykrojenie dla siebie kawałka tego tortu liczy sporo polskich firm. Medicalgorithmics (producent systemu do zdalnego EKG), Braster, Nestmedic czy Infoscan to tylko niektóre z rodzimych firm produkujących urządzenia telemedyczne.

Infoscan podpisał niedawno porozumienie o współpracy z Bayard Medical, dotyczące dystrybucji urządzenia do zdalnej diagnostyki bezdechu sennego na rynkach francuskojęzycznych. Zarząd oczekuje, że jeszcze w grudniu doprecyzuje warunki współpracy i podpisze umowę. Spółka zdecydowała się na wejście na rynek francuski w obliczu korzystnych dla telemedycyny zmian w tym kraju. W tym roku we Francji wprowadzono bowiem refundacje usług telemedycznych. – Równolegle do przygotowań do wejścia na rynek amerykański analizujemy możliwości komercjalizacji naszego urządzenia na innych rynkach – mówi Jacek Gnich, prezes Infoscanu.

Z kolei Nestmedic, producent systemu do zdalnego badania KTG (tętna płodu – red.), podpisał umowę o współpracy z fińskim dystrybutorem Steripolar Oy. W 2019 r. na ten rynek może trafić kilkadziesiąt urządzeń oferowanych po cenach dużo wyższych niż w Polsce. – Kraje skandynawskie należą do najbardziej atrakcyjnych rynków w Europie – podkreśla Patrycja Wizińska-Socha, prezes Nestmedic.

Za to Braster, wytwórca urządzeń do diagnostyki piersi, stawia m.in. na Azję. Niedawno podpisał umowę o współpracy z jednym z czołowych dystrybutorów urządzeń medycznych w Chinach. – Prowadzimy też rejestrację i certyfikację na innych rynkach, gdzie widzimy duży potencjał. Mowa o Brazylii, Meksyku, Indiach czy Urugwaju – mówi Marcin Halicki, prezes Brastera.

Bodźcem do stworzenia takiej firmy może być własny problem z opieką medyczną. Tak było w przypadku prezes i założycielki Sidly Edyty Kocyk, która chciała opiekować się mieszkającą samotnie babcią. Zainicjowała więc prace nad opaską telemedyczną. Obecnie może ona zdalnie mierzyć puls i temperaturę ciała, w przyszłości zaś będzie mogła prowadzić monitoring EKG i arytmii.

Analitycy nie mają wątpliwości, że telemedycyna szybko rośnie, ale zwracają też uwagę na dużą konkurencję. – Ciągłe unowocześnianie produktu jest bardzo kapitałochłonne, co powoduje, że mniejsze spółki sobie z tym nie radzą. Ponadto ten rynek nie jest homogeniczny: płatnikiem może być ubezpieczyciel, pacjent, szpital, lekarz. Oznacza to koszty zbudowania kanałów sprzedaży, a to chyba też wiele podmiotów przerasta – komentuje Sylwia Jaśkiewicz, ekspertka z DM BOŚ.

Zdaniem Adriana Kowollika, analityka East Value Research, problemem wielu polskich spółek telemedycznych, podobnie jak generalnie startupów w Polsce, jest to, że mimo iż posiadają ciekawe technologie, nie potrafią ich skomercjalizować. Ponadto firmy często nie zauważają, iż na dłuższą metę nie będą w stanie przetrwać globalnej konkurencji same, tylko jak najszybciej muszą sobie poszukać międzynarodowego partnera.

Słaby polski rynek

Polskim firmom nie pomaga słabość krajowego rynku. Co trzeci Polak nie ma żadnych skojarzeń z pojęciem telemedycyny, a niewiele ponad połowa kojarzy je z medycyną na odległość. Dla blisko co dziesiątego respondenta telemedycyna oznaczała informacje medyczne w telewizji, a dla ponad 3 proc. medycynę niekonwencjonalną – czytamy w raporcie Fundacji Telemedyczna Grupa Robocza.

Z kolei z przeprowadzonego przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia badania wynika, że rozwiązania telemedyczne stosuje tylko 8 proc. podmiotów leczniczych w Polsce. Tymczasem rząd od lat powtarza, że telemedycyna i teleopieka to jedne z priorytetów.

– Niepokoić może, że zaskakująco niska świadomość cechuje też osoby wykonujące zawody medyczne: co czwarty lekarz nie potrafi powiedzieć, czym właściwie jest telemedycyna. O ile lekarze dostrzegają przydatność różnych rozwiązań zaliczanych do e-zdrowia, o tyle do pewnych elementów w dalszym ciągu w większości nie są przekonani, na przykład do wystawiania recept lub zwolnień drogą elektroniczną. Gros Polaków nie wie również, że telemedycyna stanowi zgodną z polskim systemem prawnym formę świadczenia opieki zdrowotnej. Dokonana trzy lata temu nowelizacja ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia rozwiała wszelkie dotychczasowe wątpliwości interpretacyjne – mówi Adrian Kowollik.

Tymczasem korzyści z wprowadzania nowych rozwiązań są ogromne. Nowoczesne usługi nie tylko ułatwiają kontakt pacjentów z personelem i zwiększają dostępność usług. Znacząco obniżają też koszty. Zastosowanie systemów telemedycznych w jednostkach opieki zdrowotnej w Wielkiej Brytanii spowodowało skrócenie czasu potrzebnego do wypełnienia dokumentacji medycznej aż o 60 proc. Resort szacuje, że rozwój e-zdrowia w Polsce może przynieść oszczędności rzędu 0,35 proc. PKB.