Zainteresowanie cyfrowymi konsultacjami z lekarzami pierwszego kontaktu wzrosło od początku br. o rekordowe 115 proc. – wynika z najnowszych danych firmy Kry, która specjalizuje się w telemedycynie. O skali wpływu pandemii koronawirusa na takie usługi online może świadczyć fakt, że tylko między marcem a majem popyt skoczył o 30 proc. To może być jednak jednorazowy i krótkotrwały wzrost. Eksperci Kry mówią o boomie, ale nie stałym trendzie. Ich zdaniem, jeżeli przewidywana przez WHO druga fala zachorowań nastąpi, zachowanie przez pacjentów już na stałe teledostępu do opieki zdrowotnej stanie się całkowicie realne.
CZYTAJ TAKŻE: Witajcie w nowym, zdalnym świecie
– Tym, co realnie wpływa na zwiększenie dostępu do opieki zdrowotnej, są technologie. Widzimy, że przyszłość sektora zmierza ku powszechnemu wdrożeniu narzędzi do zdalnych konsultacji z pacjentami. W kolejnych latach spodziewamy się, że wirus wciąż będzie obecny, a liczba zachorowań będzie malała, a następnie ponownie rosła. To, że aktualnie sytuacja epidemiologiczna uległa złagodzeniu, nie powinno wywołać przekonania, że należy wrócić do wcześniejszych praktyk – tłumaczy Michał Sutkowski, członek Kolegium Lekarzy Rodzinnych.
Jak zaznacza, w scenariuszu nawrotów koronawirusa nieunikniona jest zmiana dotychczasowego modelu konsultowania pacjentów i uznanie kontaktu zdalnego za nową normę.
Pandemia okazała się testem cyfrowej opieki zdrowotnej – naświetliła potrzebę pilnego wdrożenia systemów, umożliwiających zdalną komunikację ze specjalistami, z drugiej pokazała, że konsultacje na odległość niosą szereg korzyści i w niektórych przypadkach są dużo efektywniejsze od fizycznego spotkania.