Wizja rodem z „Gwiezdnych wojen” ma szansę się zmaterializować. W przyszłym roku uruchomiona zostanie pierwsza na świecie seria wyścigów latających samochodów – impreza wzorowana na filmowych zawodach Boonta Eve Classic, odbywających się na planecie Tatooine (jeden z takich wyścigów lewitujących ścigaczy wygrał młody Anakin Skywalker).
Za projektem stoi Airspeeder. Australijska spółka nawiązała właśnie współpracę z ekspertami od cyberbezpieczeństwa z firmy Acronis, którzy stworzą wirtualne pole siłowe, mające zabezpieczać latające pojazdy przed kolizjami. Turniej zapowiada się spektakularnie. Elektryczne bolidy mają bowiem rozwijać prędkość 130 km/h do nawet blisko 200 km/h i latać między górami czy w wyschniętych korytach rzek. Organizatorzy chcą ścigać się w najbardziej widowiskowych krajobrazach na świecie.
Lot bolidem nad Mojave
Pojazdy eVTOL (elektryczne pionowego startu) miały premierowo ścigać się w serii Airspeeder – Flying Car Race już w br., ale pandemia pokrzyżowała organizatorom szyki. Infrastruktura dla tych zawodów jest gotowa – 15-kilometrowy tor znajduje się na południu Australii, w Coober Pedy, a kolejny powstaje na amerykańskiej pustyni Mojave. Australijski Urząd Bezpieczeństwa Lotnictwa Cywilnego wydał już zgodę na zawody.
CZYTAJ TAKŻE: Startuje nowy sport. Czas na latające auta
Stojący za tym projektem milioner Matt Pearson chce przenieść ideę Formuły 1 w przestrzeń powietrzną. Lewitujące ścigacze o masie ok. 250 kg mają mieć jeszcze wyższą moc w przeliczeniu na jednostkę wagi niż tradycyjne bolidy. Początkowo będą sterowane zdalnie. Idea jest jednak taka, by jeszcze w 2021 r. podniebne maszyny były kierowane przez pilotów z wnętrza maszyny. Futurystyczne wyścigi mają już pierwszych sponsorów: DHL i Equals, firmę sektora innowacyjnych usług finansowych. Nowa dyscyplina zapowiada się wyjątkowo. – Tworzymy powietrzny motorsport napędzany innowacjami. To rozrywka zupełnie nowej generacji – podkreślał Pearson w rozmowie z magazynem „Forbes”.