Firma należąca do europejskiego skrzydlatego giganta dzierży trzecią część światowego rynku wiropłatów i już na długo przed głośnym przetargiem na wojskowe śmigłowce wielozadaniowe zlecała naukowcom z Politechniki Łódzkiej potrzebne analizy i obliczenia. Nie było w tym zresztą przypadku, lecz szczypta sentymentu Tomasza Krysińskiego, szefa pionu badań, innowacji i rozwoju koncernu Airbus Helicopters, który zanim w stanie wojennym opuścił Polskę, studiował na tej uczelni, a profesorem turbomechaniki (i kilkakrotnie rektorem) był tam Jan Krysiński – jego ojciec.
CZYTAJ TAKŻE: Japoński dron pasażerski wzbił się w powietrze. To będzie rewolucja
Dopiero jednak w trakcie konkursu w MON, gdy argumentem w helikopterowym przetargu stały się oferty offsetowe, Airbus ufundował w Łodzi własne biuro projektowe zatrudniające młodych specjalistów. Okazało się ono doskonałym biznesem i z każdym rokiem zyskuje na wartości. Obecnie liczy 80 fachowców, wykonuje coraz ambitniejsze zlecenia Airbusa i błyskawicznie się rozwija.
– W przyszłym roku zwiększymy zespół do 100 konstruktorów – mówi Stefan Thomé, wiceprezes ds. inżynierskich i dyrektor techniczny w śmigłowcowej części Airbusa. Przyznaje, że spece od rekrutacji AH od dawna nie tylko łowią talenty w Łodzi, ale też polują na zdolnych absolwentów politechnik w całym kraju. – Ludzie i ich kompetencje to dziś największa wartość w awiacyjnym, technologicznym biznesie – podkreśla prezes Thomé.
CZYTAJ TAKŻE: Amazon zaprezentował drona. Będzie latał jak samolot