Pełne doświadczanie rzeczywistości za pośrednictwem internetu jest dziś niemożliwe. Obecne technologie wykorzystują bowiem przede wszystkim do tego celu nasze narządy wzroku i słuchu. Węch, dotyk czy kubki smakowe nie pozwalają poczuć cyfrowego świata w taki sposób, jak czujemy realny.
To jednak się zmieni. Eksperci twierdzą, że do 2030 r. wszyscy doświadczymy tzw. internetu zmysłów (IoS, z ang. Internet of Senses). Napęd do jego rozwoju da kombinacja rosnących możliwości sztucznej inteligencji (AI), wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości (VR/AR) oraz sieci szóstej generacji (6G).
„Zapachowizja” i RFID
IoS dziś to jeszcze teoria, ale popierana eksperymentami. Podwaliny pod nią dali szwajcarski wynalazca Hans Lube, który tuż przed wybuchem II wojny światowej stworzył tzw. zapachowizję (z ang. smell-o-vision), urządzenie emitujące zapachy podczas projekcji filmów, oraz Kevin Ashton, brytyjski pionier technologii identyfikacji radiowej (RFID).
Lube opracował przełomowy – jak na ówczesne czasy – system uwalniający kombinację najróżniejszych zapachów. Serię pojemników na perfumy układano w specjalnej maszynie w kolejności, w jakiej miały być rozpylane, aby widz mógł efektywnie wyczuć to, co dzieje się na ekranie. Choć pokazy z użyciem tego wynalazku wzbudziły spore zainteresowanie, to „zapachowizja” nie stałą się powszechna. Rozbiło się o pieniądze. Koszt takiej machiny zaczynał się od 15 tys. dol., a mógł sięgać blisko 1 mln dol. To oznacza, że za taki sprzęt dziś trzeba byłoby zapłacić od ok. 130 tys. do nawet ponad 8,6 mln dol. W efekcie Hans Lube, mimo że stał się jednym z prekursorów dzisiejszych kin 5D, 6D czy nawet 9D, zmarł w biedzie w latach 70. ubiegłego wieku.
CZYTAJ TAKŻE: Przymiarki do 5G nad Wisłą? Na świecie rozpoczął się wyścig po 6G