Producenci i dystrybutorzy specjalistycznego sprzętu medycznego i systemów IT służących do zdalnej opieki nad pacjentami nie mają wątpliwości, że rynek ten wreszcie wystrzeli. – Epidemia może mieć bardzo duży wpływ na popularyzację rozwiązań telemedycznych. Taka sytuacja, rekomendacje pozostania w domach, jest szansą dla branży. Rosnąca liczba osób objętych takim zaleceniem może przełożyć się na wzrost zapotrzebowania na świadczenia telekonsultacyjne i teleopiekuńcze – tłumaczy Piotr Sobiś, prezes firmy Infoscan.
CZYTAJ TAKŻE: Adamed: wprowadzamy lek wspomagający w walce z koronawirusem
Tym bardziej że bariery dla branży właśnie zniknęły. – W ciągu ostatnich dni udało się więcej zrobić dla jej rozwoju niż przez kilka lat. To przełom – mówi Patryk Ogórek, właściciel przychodni z Łodzi, prezes Aurero, spółki rozwijającej systemy telemedyczne.
Kwarantanna z opaską
Chodzi o decyzję rządu, który dopuścił możliwość zdalnego wystawiania zwolnień L4 poprzez telekonsultację. Wprowadzono również refundację, co otwiera każdemu z nas bezpłatny dostęp do systemów telemedycznych. A wszystko pod presją koronawirusa. – W krótkim czasie wzrosła świadomość pacjentów, zarządów przychodni i lekarzy. Efekt jest taki, że teraz zapotrzebowanie na wdrożenie takich rozwiązań telemedycznych jest gigantyczne. O skali tego zainteresowania może świadczyć fakt, że dotąd nasz system obsługiwał ok. 1 tys. lekarzy, a teraz tylko jednego dnia skontaktowały się z nami sieci, które zatrudniają w sumie 5 tys. lekarzy – wskazuje prezes firmy Aurero.
CZYTAJ TAKŻE: Telemedycyna może teraz przyspieszyć