Chiny zamarzyły, by dorównać zachodnim technologiom i już szykują odpowiedź na najnowsze algorytmy. Do gry wchodzi internetowy gigant Baidu. Koncern od dawna pracuje nad AI, ale dotychczas koncentrował się głównie na systemach autonomicznej jazdy. Teraz jednak nacisk kładzie na technologię o nazwie ERNIE-ViLG, „wytrenowanej” na zbiorze danych liczących 145 milionów par obraz-tekst.

Wedle ekspertów porównanie wyników chińskiej AI z amerykańskimi odpowiednikami nie wygląda wcale gorzej i to pomimo faktu, że sankcje technologiczne USA wcześniej budziły wiele obaw co do zdolności Kraju Środka do nadążania za rozwojem sztucznej inteligencji. O potencjale tamtejszych technologii AI może świadczyć projekt Taiyi. Dzieło laboratorium IDEA, za którym stoi znany informatyk Harry Shum (współzałożyciel azjatyckiego oddziału badawczego Microsoft Research), szkolono na 20 milionach zdjęć i tekstów.

Czytaj więcej

Chaos i bezprawie. Sztuczna inteligencja w rodzaju ChatGPT to puszka Pandory

Ale rozwiązania z Chin budzą też wiele kontrowersji. Głośno ostatni było o technologii opracowanej przez innego giganta – firmę Tencent. Jej system Different Dimension Me potrafi zamienić zdjęcia ludzi w postacie z anime. Problem w tym, że generator, który udostępniono m.in. użytkownikom w Ameryce Płd., okazał się pełen uprzedzeń – nie rozpoznawał właściwie osób otyłych czy czarnoskórych. Generowane anime w ich przypadku mogły być odebrane jako wręcz obraźliwe. W sieci krążą zdjęcia osób plus size, które AI „przerobiło” – ze względu na gabaryty – na dwie postaci (każdą z nich), czy dziewczynki o ciemnej karnacji „zamienionej” w małpę.