Eksperci już mówią o nowej erze pola walki, kiedy przeciwnika atakują nie tylko roje dronów, ale i wielkie grupy naziemnych robotów. Czworonożne maszyny, działające w zorganizowanych „watahach”, mają zrewolucjonizować taktykę, zwłaszcza w trudnym terenie miejskim i górskim. Pekin właśnie testuje masowe zastosowanie takich urządzeń, dzierżąc pozycję lidera w globalnym wyścigu robotyzacji armii.
Jaka jest przyszłość robotów na polu bitwy?
Robo-wilki, jak opisują chińskie media grupę autonomicznych 70-kg maszyn, uzbrojonych w karabiny szturmowe QBZ-191, przeszły właśnie ćwiczenia na poligonie, asystując dwóm kompaniom piechoty zmotoryzowanej. Najnowsza generacja robotów bojowych potrafi prowadzić precyzyjny ogień na odległość 100 metrów, ale także sprawnie poruszać się po trudnym, pagórkowatym terenie, a nawet wspinać się po schodach. Urządzenia te mają prowadzić zwiad, atakować, ale też zapewniać funkcjonowanie zaplecza logistycznego.
Czytaj więcej
Mało kto mógł przypuszczać, że stworzone przez firmę Boston Dynamics słynne robopsy zapoczątkują...
Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza wskazuje, że – podobnie jak w prawdziwej wilczej watasze – każdy robot ma przypisaną rolę. „Przywódca stada” prowadzi rozpoznanie, przesyłając dane do centrum dowodzenia. Inne maszyny pełnią funkcję strzelców lub jednostek logistycznych, zdolnych do przenoszenia do 20 kg amunicji i zaopatrzenia.