GPON nas nie zbawi

Pasywna sieć optyczna łódzkiej sieci Toya dociera dzisiaj do kilku tysięcy gospodarstw domowych. Operator kablowy buduje ją wszędzie, gdzie to bardziej ekonomiczne, niż rozbudowa sieci HFC. Co nie znaczy, że przy każdej inwestycji. Zdaniem Jacka Kobierzyckiego, dyrektora generalnego sieci, obie technologie dostępowe będą koegzystowały jeszcze bardzo długo. Być może zawsze. Toya chce oferować w nich między innymi coraz to nowe serwisy OTT partnerskich wydawców. Łódzka sieć poczyna sobie śmiało na tym rynku, co nie znaczy, że dużo już zarabia

Publikacja: 13.06.2012 08:00

GPON nas nie zbawi

Foto: ROL

Dzisiaj spółka ma, jak mówi Kobierzycki, „pojedyncze tysiące” gospodarstw domowych w zasięgu  sieci GPON i kilkuset podłączonych do niej abonentów. Jacek Kobierzycki spodziewa się, że w ciągu trzech lat liczba HP wyniesie kilkadziesiąt tysięcy, a liczba abonentów kilka tysięcy. To oznaczałoby margines w stosunku do sieci HFC, która dzisiaj liczy ok. 160 tys.

– W dającej się przewidzieć przyszłości będziemy korzystali z obu platform. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że zawsze. Nie ma powodu, aby rezygnować z HFC. Zwłaszcza, że wciąż następuje segmentacja sieci oraz skracanie kabla koncentrycznego i obie technologie zbliżają się do siebie – mówi Jacek Kobierzycki. Toya aktualnie wykorzystuje GPON na obrzeżach Łodzi, gdzie posiada swoją największą sieć. – Część nowych projektów inwestycyjnych realizujemy z wykorzystaniem dotacji ze środków unijnych, część z wyłącznie własnych – mówi szef sieci.

Toya zainwestowała w system GPON Huaweia. Jedynym z wymogów operatora była możliwość emisji po łączach optycznych analogowego sygnału TV w technologii RF Video Overlay. – Sygnał analogowy, to najłatwiejszy sposób na multiroom. W polskich domach jest coraz więcej telewizorów, a dostarczenie na wszystkie sygnału cyfrowego nie jest takie tanie. To podstawowy powód, dla którego chcieliśmy mieć sygnał analogowy na GPON. Z naszej stacji czołowej możemy dosłać także sygnał telewizyjny po IP, ale to jest relatywnie zawodna technologia – twierdzi Jacek Kobierzycki.

Po IP we własnej sieci natomiast Toya dostarcza swoim abonentom usługi z serwisów OTT. Operator opracowała własny dekoder, który sprzedaje pod nazwą: Telewizja 3G. Obok biblioteki VoD, nagrywarki, usług time shiftingu, czy catch-up TV dostępne są tam m.in. Iplex, Ipla, TVN Player, czy TVP Seriale VoD.

– Z najważniejszymi partnerami – czyli największymi polskimi nadawcami – już współpracujemy. Chcemy mieć treści dla różnych grup telewidzów, ale też musimy panować nad tym zasobem, więc partnerów szukamy ostrożnie. Interesuje nas wideo, muzyka i odpowiednio sformatowane pod nasza platformę serwisy WWW. Uważam, że dla wydawców operatorzy są cennymi partnerami. Zapewniamy platformę technologiczną wydajniejszą i łatwiejszą do kontroli niż publiczny internet. Ponadto dla wielu starszych osób dostęp do tych serwisów przez PC jest poza zasięgiem umiejętności. Przez dekoder i telewizor już nie – mówi Jacek Kobierzycki. – Dla wydawców włączenie serwisów na takie platformy, jak nasza Telewizja 3G oznacza szersze dotarcie. Po uruchomieniu jednego z polskich serwisów, pominę nazwę, jego serwery nie wytrzymały z powodu gwałtownego skoku pobrań. Poproszono nas o czasowe zawieszenie usługi, do czasu zwiększenia wydajności infrastruktury przez naszego partnera.

Według Jacka Kobierzyckiego wola współpracy po stronie wydawców jest. Największym problemem są licencje na emisję programów, ponieważ częstokroć nadawcy nie dysponują prawami do emisji na nowoczesne platformy.

Szef sieci nie chce za wiele mówić o ekonomicznej opłacalności tego typu współpracy, ale z jego słów wynika, że modelu na dobry biznes na razie brak, a Toya traktuje nowe usługi OTT w swoim dekoderze, jako sposób lojalizacji klientów.

Zgodnie z rynkowymi trendami wszystkie usługi z dekodera niebawem będą dostępne także na urządzeniach mobilnych, poprzez aplikację, którą opracowała Toya. Abonenci sieci będą korzystali z pełnej wersji, aczkolwiek pojawi się także wersja light dla każdego z limitowaną ofertą.

– Zakładamy, że aplikacja będzie działała przede wszystkim w domowej sieci WiFi naszego abonenta. To nie jest kwestia techniczna, ale – znowu – prawna związana z licencjami programowymi. Technicznie możliwe byłoby nawet działanie w sieci mobilnej, ale wymagałoby uciążliwych negocjacji z właścicielami praw. To i tak zajmuje dużo czasu. Toya GO wystartuje jesienią, chociaż aplikacja jest już gotowa. Pozostało jednak jeszcze podpisanie wszystkich niezbędnych umów… – mówi Jacek Kobierzycki.

Dzisiaj spółka ma, jak mówi Kobierzycki, „pojedyncze tysiące” gospodarstw domowych w zasięgu  sieci GPON i kilkuset podłączonych do niej abonentów. Jacek Kobierzycki spodziewa się, że w ciągu trzech lat liczba HP wyniesie kilkadziesiąt tysięcy, a liczba abonentów kilka tysięcy. To oznaczałoby margines w stosunku do sieci HFC, która dzisiaj liczy ok. 160 tys.

– W dającej się przewidzieć przyszłości będziemy korzystali z obu platform. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że zawsze. Nie ma powodu, aby rezygnować z HFC. Zwłaszcza, że wciąż następuje segmentacja sieci oraz skracanie kabla koncentrycznego i obie technologie zbliżają się do siebie – mówi Jacek Kobierzycki. Toya aktualnie wykorzystuje GPON na obrzeżach Łodzi, gdzie posiada swoją największą sieć. – Część nowych projektów inwestycyjnych realizujemy z wykorzystaniem dotacji ze środków unijnych, część z wyłącznie własnych – mówi szef sieci.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Telekomunikacja
Eldorado 5G dobiega końca, a firmy tną etaty. Co z Polską?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Telekomunikacja
Do kogo przenoszą się klienci sieci komórkowych. Jest największy przegrany
Telekomunikacja
To już wojna w telefonii na kartę. Sieci komórkowe mają nowy haczyk na klientów
Telekomunikacja
Polski internet mobilny właśnie mocno przyspieszył. Efekt nowego pasma 5G
Telekomunikacja
Nowy lider wyścigu internetowych grup w Polsce. Przełomowy moment dla Polsatu