[b]Rpkom.pl: – Czy urządzenia mobilne są zagrożone wirusami? Czy możemy w ogóle mówić o malware dla smartfonów, czy też tego typu zagrożenia są na razie wyolbrzymiane?[/b]
[i]Raimund Genes, dyrektor technologiczny firmy Trend Micro[/i]: – Kwestia zagrożeń mobilnych jest z pewnością rozdmuchana. Czynnikiem, który działa zabezpieczająco, jest mnogość systemów operacyjnych w branży mobilnej. Twórcy malware nie są w tych warunkach w stanie wytypować dominującego gracza na rynku smartfonów, który pozwoliłby zmonetyzować złośliwe oprogramowanie. Oczywiście, pojawiają się nowe zagrożenia. Ostatnio miałem na przykład do czynienia z samorozprzestrzeniającym się wirusem na iPhone. Zagrożenie działało jednak tylko na jailbreak iPhone ze zmodyfikowanym oprogramowaniem, więc możemy mówić o niszy. Podobnie jak w segmencie mobilnym, wyolbrzymiane są zagrożenia dla komputerów osobistych. Przykładem niech będzie wirus conficker, którego uaktywnienie wiosną miało oznaczać niemal apokalipsę, a który ostatecznie nie wyrządził niemal żadnych szkód. Wciąż pojawiają się publikacje o tym, że jakieś zagrożenie sprawi że Internet się zawali z powodu takiego czy innego zagrożenia.
[b]Jaki zatem jest procent szansy, że zwykły użytkownik smartfona zostanie zainfekowany?[/b]
– To zależy od użytkownika. Jeśli otwiera on każdy MMS, nawet otrzymany z nieznanego źródła, ściąga i instaluje przypadkowe aplikacje, to jego urządzenie może zostać zainfekowane. Jednak ryzyko dla zwykłego, przeciętnie ostrożnego użytkownika oceniam na nie więcej niż 5 procent. Pamiętajmy bowiem, że mobilne systemy operacyjne zwykle wiele razy pytają o zgodę na instalację, wymagają kilkustopniowej autoryzacji, czasem podania hasła, wskazania lokalizacji zainstalowania nowego software’u, wyboru, czy znajdzie się ono na karcie pamięci, czy w pamięci własnej. To samo w sobie jest niezłym zabezpieczeniem.
[b]Ile krąży teraz w sieci zagrożeń przeznaczonych na urządzenia mobilne i smartfony?[/b]