W rocznicę pierwszego lockdownu z powodu COVID-19 trudno znaleźć w Polsce osobę bagatelizującą gospodarkę i społeczeństwo cyfrowe. Dostęp do administracji przez E-PUAP, zdalna praca i edukacja, czy telemedycyna pozwoliły nam wszystkim w miarę sprawnie funkcjonować w warunkach ograniczonych spotkań fizycznych i przemieszczania się.
Udział w cyfrowych aktywnościach wymaga nowoczesnej infrastruktury sieci telekomunikacyjnych, tanich usług łączności elektronicznej, w szczególności dostępu do Internetu, komputerów, smartfonów, routerów i oprogramowania. Nade wszystko wymaga kompetencji po stronie administracji cyfryzującej swoje procesy, oraz po stronie użytkowników, aby z udostępnianych usług bezpiecznie korzystać. Warunki do rozwoju inwestycji i wzrostu kompetencji powinien oczywiście tworzyć rząd proporcjonalną, mądrą regulacją.
Z tego punktu widzenia w Polsce dobrze nie jest. W publikowanym przez Komisję Europejską Indeksie Gospodarki Cyfrowej i Społeczeństwa Cyfrowego (DESI) 2020 jesteśmy na pozycji 23 z 28, na którą to pozycję wróciliśmy z pozycji 25, kręcąc się od trzech lat w kółko.
Liderem tego rankingu jest Finlandia. To miejsce nie dziwi, chociażby, patrząc jak wdrażają sieci 5G: mimo granicy z Rosją częstotliwości 700 MHz zostały przydzielone operatorom w listopadzie 2016 r. (!), aukcję pasma 3,6 GHz przeprowadzono we wrześniu 2018 r., a w czerwcu 2020 r., mimo pandemii, skończyła się aukcja pasma 26 GHz. W Polsce jedyna aukcja częstotliwości z tych zakresów, która miała szansę się odbyć dotyczyła pasma 3,6GHz i została zatrzymana w niejasnych okolicznościach z końcem zeszłego roku, a jej dalsze losy do dzisiaj są tylko przedmiotem zmiennych i dość niepokojących deklaracji to rządu, to UKE.
Równie skuteczne jak do wdrażania sieci 5G wydaje się być podejście Finlandii uregulowania cyberbezpieczeństwa tych sieci i wdrożenia europejskiego „5G Toolbox”. Ustawę w tym zakresie Finowie przyjęli i skutecznie notyfikowali już w zeszłym roku.