Z wtorku na środę sejmowa Komisja Finansów Publicznych pracowała nad poprawkami do projektu tzw. Tarczy 2.0, czyli zbioru przepisów w założeniu mających usprawnić funkcjonowanie państwa. W ustawie znalazły się również przepisy dotyczące operatorów infrastruktury telekomunikacyjnej, której wagi w czasie epidemii nikt już nie podważa.
Wśród proponowanych rozwiązań znalazły się takie jak dostęp do nieruchomości prywatnych w towarzystwie asysty policyjnej, gdy trzeba naprawić albo zmodernizować urządzenia, czy skrócenie z 30 do 3 dni czasu od zawiadomienia o planowanej inwestycji w wolnostojący, przenośny maszt komórkowy do startu prac. – Organ budowlany będzie mógł zakwestionować taką inwestycję tylko wtedy, gdy będzie ona zagrażała bezpieczeństwu publicznemu – tłumaczy Wanda Buk, wiceminister cyfryzacji.
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus zamknął Polaków w domach. Kuszą telewizje i telekomy
W związku z tym, jak potoczyła się dyskusja, Buk musiała wycofać jedną z propozycji. Chodziło o przepis, który mówił, że instalacje sieci komórkowych realizowane w zgodzie z rozporządzeniem ministra zdrowia o limitach promieniowania elektromagnetycznego i emitującego w miejscach dostępnych dla ludności nie będą podlegały ocenie, czy oddziałują na środowisko. Wanda Buk tłumaczyła, że resortowi chodziło o to, aby uporządkować przepisy i ułatwić urzędom wybór podstawy prawnej. Pojawienie się przepisu wzbudziło jednak kontrowersje i protest Konfederacji.
Zanim ruszyły prace sejmowe nad tarczą, izby zrzeszające operatorów występowały z postulatami o zmianę przepisów pod kątem uproszczenia procedur inwestycyjnych w czasie epidemii. Sami operatorzy podają, że posiadają kilkaset stacji bazowych, które mogłyby być włączone do sieci w ciągu 24 godzin, jeśli w trybie pilnym zostaną zniesione bariery inwestycyjne. Kilkaset stacji gotowych ma Play. T-Mobile – kilkadziesiąt.