Dowodzić tego miałyby informacje, że smartfony Huawei, bez wiedzy użytkownika, są w stanie przeglądać przechowywane w nich zdjęcia i filmy, a nawet kasować te sprzeczne z linią partii. I tak miało się stać w przypadku nagrań z protestów, najpotężniejszych od 1989 r.
Fala niezadowolenia, która objęła większość chińskich miast, odnosiła się do polityki covidowej władz. Ale to była jedynie iskra i natychmiast pojawiły się postulaty polityczne. Nawoływano do ustąpienia Xi Jinpinga i rezygnacji z władzy przez partię komunistyczną. Uczestnicy protestów robili nagrania, które obiegły świat. Gdyby nie one, nikt nie dowiedziałby się o skali buntu. Chińskie władze na wszelkie sposoby starają się jednak zażegnać protesty. Nie pomogły wszechobecny system monitoringu, technologie rozpoznawania twarzy i sztuczna inteligencja „wyłapująca” niepokornych.