Wartość polskiego rynku IT urośnie w tym roku o nie więcej niż 6 proc. Firmy od dawna skarżą się na zastój w segmencie zamówień publicznych, ale wreszcie widać tam ożywienie. Spora część projektów ma mieć związek z inteligentnymi miastami.
– Liczymy, że inwestycje ruszą w ciągu kilku miesięcy. Tym bardziej że praktycznie wszystkie programy krajowe i regionalne w ramach perspektywy 2014–2020 tego typu projekty przewidują – mówi Tomasz Laudy, prezes Qumaka. W zależności od tego, jak pojemna jest definicja smart city (SC), może to być budżet rzędu kilku lub nawet kilkunastu miliardów euro.
Wyzwań nie brakuje
Przedstawiciele branży IT podkreślają, że inteligentne technologie stały się koniecznością. – Motorem rozwoju idei smart city są pomysły wskazywane przez struktury samorządowe oraz inicjatywy obywatelskie – mówi Grzegorz Czapla, szef Indaty. Wskazuje na możliwe do uzyskania oszczędności. – W przedsiębiorstwach sieciowych (energetycznych, ciepłowniczych, wodociągowych) opomiarowanie infrastruktury w newralgicznych miejscach to minimalizacja strat z 20 proc. do zaledwie kilku proc., a w konsekwencji wielomilionowe oszczędności – podkreśla.
Wdrożenia w ramach smart city w Polsce są na wczesnym etapie rozwoju. – Największą bolączką dla miast jest system centralny SC z silnikami business intelligence (BI), który najtrudniej jest opisać w postępowaniach przetargowych – mówi Paweł Sokołowski, dyrektor departamentu cyfrowej infrastruktury miejskiej w firmie Asseco Data Systems, która aktywnie działa na tym rynku. Stworzyła platformę informatyczną do inteligentnego zarządzania miastem „Metropolis”.
– W Polsce większość klientów dopiero poznaje możliwości rozwiązań IoT i przetwarzania w chmurze, które są podstawowymi komponentami smart cities – mówi prezes. W jego ocenie głównym hamulcem w rozwoju SC w Polsce są procedury (wyzwaniem jest samo opisanie zagadnień w specyfikacji istotnych warunków zamówienia), starania o dofinansowanie unijne i przepisy dotyczące danych osobowych.