Telemedycyna uprości życie pacjentom i lekarzom

Kiedy aplikacje i łączność między urządzeniami całkiem zastąpią kartkę i długopis.

Publikacja: 14.11.2016 19:48

Telemedycyna uprości życie pacjentom i lekarzom

Foto: 123RF

Podczas gdy medycy na Zachodzie coraz częściej udzielają konsultacji, korzystając ze smartfona, wielu polskich lekarzy wciąż ręcznie wypełnia dokumentację.

Ich amerykańscy koledzy coraz częściej umawiają wizyty, konsultują symptomy i sprawdzają wyniki badań, wykorzystując aplikacje na smartfonie. Zdalnie monitorują zapisy EKG czy pomiaru cukru pacjentów, którzy do przychodni udają się tylko na niezbędne, okresowe wizyty. Tłum, który kiedyś okupował poczekalnie, dziś się przerzedził – pacjentów jest mniej, a dzięki planowaniu wizyt przy pomocy aplikacji nie zdarza się zapisać dwóch pacjentów na tę samą godzinę.

W tym samym czasie polska służba zdrowia coraz śmielej wdraża Elektroniczną Dokumentację Medyczną (EDM), która zgodnie z prawem od 1 stycznia 2018 r. ma całkowicie zastąpić papierową. Dziś w poradniach podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) lekarze rodzinni mocują się z drukowaniem recept i skierowań na badania.

Daleko do Australii

Niby ma być łatwiej, bo rodzaj badań wystarczy zaznaczyć w programie komputerowym i nie ma mowy, żeby laborantka nie dostrzegła kropeczki przy pozycji „morfologia z rozmazem”, ale na razie walka z zawieszającym się programem i nie zawsze działającą drukarką wydłuża wizytę, powiększając kolejkę i tak już niezadowolonych pacjentów. Ale pani doktor woli te zapasy ze starym, wolnym komputerem niż ręczne wypisywanie druków i recept. Wystarczy, że, jak dawniej, musi ręcznie wpisywać historie choroby i objawy pacjentów, z których większość ma więcej niż jedną przypadłość.

W nowoczesnej przychodni sieciowej, gdzie lekarka przyjmuje dwa razy w tygodniu, jest trochę łatwiej. Tam objawy wpisuje się do komputera, a zalecenia wydaje choremu na wydruku, nie na kartkach z notesu z logo producenta leków, które zostawiają lekarzom przedstawiciele medyczni. Jej grafik przewiduje też godzinę na odpisywanie na maile, które spływają od pacjentów. Coraz starsi ludzie zamiast wypraw do przychodni wolą zapytać ją o objawy przez internet.

Ale Polsce wciąż daleko do telemedycyny amerykańskiej czy australijskiej, gdzie od startu państwowych usług telemedycznych 1 lipca 2011 r. do 30 czerwca 2016 r. 13 825 lekarzy udzieliło 141 400 pacjentów blisko pół miliona porad zdalnych (475 545). Australijczycy najczęściej korzystali z porad specjalisty (320 677), lekarza ogólnego (152 106) i pielęgniarki z uprawnieniami do wypisywania recept (2198). Co ciekawe, z usług telemedycznych mieszkańcy dużych miast korzystają równie często co zamieszkujący interior, gdzie odległości do najbliższej przychodni wynoszą kilkaset kilometrów.

Pantomogram na płytce

O wiele lepiej wygląda informatyzacja w diagnostyce. Tu zastosowanie najnowocześniejszych technik wymusiły choćby nowoczesne maszyny stosowane przez specjalistów. Stomatolodzy od dawna korzystają z pantomogramu – zdjęcia rentgenowskiego struktur zakrzywionych szczęki i żuchwy, które oglądają na komputerze, przyniesione przez pacjentów na nośniku danych, np. płycie czy pendrivie. Zapis cyfrowy wykorzystują też np. chirurdzy naczyniowi, którzy przed operacją oglądają zapis USG dopplerowskiego naczyń szyjnych czy kończyn dolnych, oraz neurochirurdzy, urolodzy czy ginekolodzy. – Można by było sobie życzyć, by nowoczesne nośniki danych wykorzystywane były również w ośrodkach publicznych, gdzie wciąż jeszcze się zdarza, że pacjent biega ze zdjęciem rentgenowskim od gabinetu do gabinetu. Na szczęście w wielu wypadkach wystarczy opis – mówi nam jeden z chirurgów pracujących w szpitalu na północy Polski.

Teletransmisja w karetce

W Polsce telemedycyna najwcześniej weszła do karetek. Standardem jest, że każdy ambulans ma na wyposażeniu defibrylator przesyłający zapis EKG pacjenta do lekarza dyżurującego w leczącym zawały ośrodku kardiologii interwencyjnej, a ten decyduje, czy pacjent kwalifikuje się do natychmiastowego udrożnienia naczyń wieńcowych w pracowni hemodynamicznej, czy wystarczy opieka w szpitalnym oddziale ratunkowym (SOR).

Zdaniem Romana Badacha-Rogowskiego, szefa Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego, właśnie między innymi temu rozwiązaniu swój sukces zawdzięcza polska kardiologia interwencyjna, która obok niemieckiej jest europejskim liderem.

– Możliwość zdalnej konsultacji z dyżurującym specjalistą pozwoliła uratować tysiące istnień ludzkich, bo zapis EKG w skomplikowanym zawale bywa trudny do zinterpretowania nawet dla lekarza innej specjalności. To pozwala też znacznie skrócić czas dotarcia do szpitala. Wcześniej bywało, że pacjent trafiał najpierw na SOR, gdzie okazywało się, że wymaga natychmiastowego zabiegu kardiologii inwazyjnej, i mijało kolejnych kilkadziesiąt minut, nim trafił na stół hemodynamiczny.

Roman Badach-Rogowski uważa, że telemedycyna to klucz do efektywnego ratowania osób, których życie jest zagrożone. Dlatego z nadzieją czeka na znajdującą się właśnie w konsultacjach społecznych nowelizację ustawy o państwowym ratownictwie medycznym, która przewiduje m.in. e-konsultacje.

– Przy każdej skoncentrowanej dyspozytorni medycznej (SDM) dyżurować ma lekarz konsultujący. Mamy mieć też możliwość konsultacji ze specjalistami: neurochirurgiem, kardiologiem, ginekologiem czy neonatologiem. To bardzo istotne w przypadku skomplikowanych urazów, nietypowych objawów czy odbierania porodu w karetce, co też się zdarza – mówi Badach-Rogowski. I dodaje, że to m.in. telemedycyna pozwoli na całkowitą rezygnację z zespołów specjalistycznych „S”, jeżdżących z lekarzem, na rzecz podstawowych „P”, złożonych tylko z ratowników medycznych.

Leczenie przyszłości

Ratownik uważa, że zmiany zapowiadane w ustawie zbliżą polskie ratownictwo do światowego. Jest sobie jednak w stanie wyobrazić kolejne ułatwienia: – I nie mówię tu o teleportacji pacjenta, ale jedynie o natychmiastowym dostępie do jego dokumentacji medycznej. Gdyby służba zdrowia była całkowicie zinformatyzowana, moglibyśmy mieć dostęp do pełnej dokumentacji medycznej pacjenta już na miejscu zdarzenia. To w wielu wypadkach pozwoliłoby nie tylko ustalić wstępną diagnozę, ale zastosować odpowiednie leczenie. Bo jeśli wiem, że pacjent jest uczulony na jakiś środek, to mu go nie podam. A gdy w dokumentacji wyskakuje mi, że nieprzytomny pacjent ma cukrzycę, mogę błyskawicznie zastosować odpowiednie leczenie – tłumaczy Roman Badach-Rogowski.

Jednak całkowicie cyfrowa dokumentacja medyczna to wciąż pieśń przyszłości. Warszawska lekarka rodzinna, z którą rozmawialiśmy, marzy o tym, by w poradni polskiej sieci POZ, w której pracuje na co dzień, było jak w tej zachodniej, gdzie przyjmuje dwa razy w tygodniu: zlecenia badań, historia i zalecenia lekarskie wpisywane w komputerze, a potem drukowane dla pacjenta, a poza tym drogie, ale niezwykle wygodne testy przyłóżkowe, dzięki którym proste badania krwi wykonać można już podczas wizyty i stwierdzić, czy infekcja pacjenta jest wirusowa czy bakteryjna i wymaga podania antybiotyku. – Ale to wszystko wymaga pieniędzy, których nasi szefowie nie mają – wzdycha.

Większym optymistą jest chirurg z północnej Polski: – Myślę, że rozwój techniki pozwala już teraz korzystać z rozwiązań, które znacznie ułatwiłyby nam pracę. Szefowie mogliby na przykład zainwestować w dyktafony i programy tłumaczące dźwięk na tekst. Zamiast spędzać dwie godziny na wypisywaniu historii choroby, lekarz nagrywałby obserwacje i zalecenia na dyktafon, a potem sprawdzał, czy komputer dobrze je spisał, redagował i wprowadzał do systemu. To zaoszczędziłoby czasu wszystkim. Również pacjentom – podkreśla chirurg.

Podczas gdy medycy na Zachodzie coraz częściej udzielają konsultacji, korzystając ze smartfona, wielu polskich lekarzy wciąż ręcznie wypełnia dokumentację.

Ich amerykańscy koledzy coraz częściej umawiają wizyty, konsultują symptomy i sprawdzają wyniki badań, wykorzystując aplikacje na smartfonie. Zdalnie monitorują zapisy EKG czy pomiaru cukru pacjentów, którzy do przychodni udają się tylko na niezbędne, okresowe wizyty. Tłum, który kiedyś okupował poczekalnie, dziś się przerzedził – pacjentów jest mniej, a dzięki planowaniu wizyt przy pomocy aplikacji nie zdarza się zapisać dwóch pacjentów na tę samą godzinę.

Pozostało 92% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Biznes Ludzie Startupy
Ten materiał zastąpi plastikowe torby? W Szkocji wpadli na zaskakujący pomysł
Biznes Ludzie Startupy
Polska sztuczna inteligencja walczy z depresją. Jak poprawić nastrój?
Biznes Ludzie Startupy
Jak zbadać zadowolenie pracowników?
Biznes Ludzie Startupy
Prąd popłynie z latawca. Polska firma rzuca wyzwanie wiatrakom i panelom solarnym
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Biznes Ludzie Startupy
Smartfony już rządzą. Co Polacy kupują przez aplikacje mobilne?