Podczas gdy medycy na Zachodzie coraz częściej udzielają konsultacji, korzystając ze smartfona, wielu polskich lekarzy wciąż ręcznie wypełnia dokumentację.
Ich amerykańscy koledzy coraz częściej umawiają wizyty, konsultują symptomy i sprawdzają wyniki badań, wykorzystując aplikacje na smartfonie. Zdalnie monitorują zapisy EKG czy pomiaru cukru pacjentów, którzy do przychodni udają się tylko na niezbędne, okresowe wizyty. Tłum, który kiedyś okupował poczekalnie, dziś się przerzedził – pacjentów jest mniej, a dzięki planowaniu wizyt przy pomocy aplikacji nie zdarza się zapisać dwóch pacjentów na tę samą godzinę.
W tym samym czasie polska służba zdrowia coraz śmielej wdraża Elektroniczną Dokumentację Medyczną (EDM), która zgodnie z prawem od 1 stycznia 2018 r. ma całkowicie zastąpić papierową. Dziś w poradniach podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) lekarze rodzinni mocują się z drukowaniem recept i skierowań na badania.
Daleko do Australii
Niby ma być łatwiej, bo rodzaj badań wystarczy zaznaczyć w programie komputerowym i nie ma mowy, żeby laborantka nie dostrzegła kropeczki przy pozycji „morfologia z rozmazem”, ale na razie walka z zawieszającym się programem i nie zawsze działającą drukarką wydłuża wizytę, powiększając kolejkę i tak już niezadowolonych pacjentów. Ale pani doktor woli te zapasy ze starym, wolnym komputerem niż ręczne wypisywanie druków i recept. Wystarczy, że, jak dawniej, musi ręcznie wpisywać historie choroby i objawy pacjentów, z których większość ma więcej niż jedną przypadłość.
W nowoczesnej przychodni sieciowej, gdzie lekarka przyjmuje dwa razy w tygodniu, jest trochę łatwiej. Tam objawy wpisuje się do komputera, a zalecenia wydaje choremu na wydruku, nie na kartkach z notesu z logo producenta leków, które zostawiają lekarzom przedstawiciele medyczni. Jej grafik przewiduje też godzinę na odpisywanie na maile, które spływają od pacjentów. Coraz starsi ludzie zamiast wypraw do przychodni wolą zapytać ją o objawy przez internet.