W puszukiwaniu hitów. Jak działa fabryka startupów?

Idea venture building zyskuje na popularności. Również nad Wisłą. Firmy tworzą startupy od projektu, przez skompletowanie zespołu, po zdobycie finansowania.

Publikacja: 01.02.2022 13:41

East Hemp Group  to venture builder.  Firma z branży konopnej,  z którą współkieruje Jacek Kramarz

East Hemp Group to venture builder. Firma z branży konopnej, z którą współkieruje Jacek Kramarz (na zdjęciu), funkcjonuje podobnie do funduszu VC, ale jest tzw. founderem w projektach, które realizuje

Foto: East Hemp Group

Aplikacja WatchOut ma pomóc w bezpiecznym i sprawnym poruszaniu się po drogach – to system podobny do tego w autonomicznych autach, który opracowuje londyńska spółka Oliwera Koteckiego. LocalPlay to z kolei apka braci Hudeckich z Limanowej – ma ułatwić aktywność fizyczną po pandemicznym zastoju, łączyć graczy oraz wydarzenia sportowe. I wreszcie Booste, rodzimy fintech, który zajmuje się finansowaniem nowych biznesów i oferuje model spłat dostosowany do przychodów pożyczkobiorcy. Co łączy wszystkie te startupy? Fakt, że powstały od początku do końca pod czujnym okiem inwestora i inicjatora pomysłu w jednym. Pierwsze dwa projekty zrodziły się pod skrzydłami Iceo, firmy, która od ponad dekady buduje startupy i zamienia je w prosperujące biznesy, a trzeci to przedsięwzięcie venture buildingowe Tar Heel Capital Pathfinder.

Właśnie venture building to model, który zyskuje na znaczeniu w świecie innowacji. „Fabryki startupów” okazują się wyjątkowo skuteczne.

Sztampowe inwestycje

Venture builderzy zaczynają od pomysłu na biznes, potem tworzą wokół niego firmę, znajdują zespół zarządzający oraz inwestora. Dzięki takiej budowie w kilkanaście miesięcy potrafią przejść drogę, która „tradycyjnym” startupom zajmuje parę lat. A w swoim studiu mają po kilka czy kilkanaście takich projektów.

– Fundusze VC w Polsce w 90 proc. nie mają specjalizacji oraz korzystają ze środków publicznych. Oznacza to, że są de facto dystrybutorami pieniędzy zarządzanych przez finansistów. Niewiele VC ma w swoich szeregach ekspertów branżowych. Stąd inwestycje są dość sztampowe – opierają się na trendach branżowych, jak gamedev, czy modele biznesowe – np. SaaS. 10 proc. VC ma już specjalizację, ale nadal nie zaoferuje spółce dostępu do specjalistów – wylicza Krzysztof Wojewodzic, prezes Escola.

Spółka ta działa w branży IT, ale jednocześnie jest venture builderem. Zainwestowała wspólnie z GreenCorp we Frivo – apkę do zamawiania jedzenia. GreenCorp, mający kilka knajp ma know-how – wie, jak wygląda łańcuch wartości w gastronomii. Z kolei Escola jest w krótkim czasie wytworzyć technologię. – Działalność usługowa w IT powinna przynosić 10–25 proc. marży. Można te pieniądze przeznaczyć na dywidendę lub reinwestować. Mając unikalne kompetencje w zakresie wytwarzania oprogramowania i dostęp do specjalistów, pojawia się pokusa, by użyć tych umiejętności dla rozwoju własnych produktów – podkreśla Wojewodzic.

Czytaj więcej

Polski pojazd ominie korki w Singapurze. Czas mikroaut

Tomasz Kowalczyk, partner w Rebels Valley, wskazuje, że już od kilku lat polski ekosystem startupowy „nie domaga”. Jak zaznacza, mimo kilku chlubnych przypadków ciągle brakuje historii sukcesów, a twórców startupów ciężko szukać na listach liderów rynku. – W efekcie powstała tendencja do odwrócenia trendu – za tworzenie startupów zabrały się np. software house’y. Widzimy, że powstaje coraz więcej firm, które specjalizują się w venture buildingu. To przyszłość rodzimego ekosystemu – przekonuje Kowalczyk.

Jak dodaje, takich inicjatyw nad Wisłą będzie przybywać. Wystarczy wspomnieć o DaftCode, grupie Tender Hut czy Catch the Tornado.

– Venture building będzie się rozwijał, a najbliższe dwa–trzy lata to pokażą – dodaje Grzegorz Kurzyp, ekspert ds. tworzenia i rozwoju firm.

Polska jest wciąż na początku drogi

Przyszłość to budowa startupów wewnątrz korporacji. Trend od kilku lat przybiera na sile w USA. Tam np. firma Prehype realizuje projekty dla korporacji. – Taki tzw. internal venture building to perspektywiczny kierunek, warunkowany jednak dojrzałością rynku, firm, osób zarządzających organizacjami. Tak tworzone są produkty, rozwiązania, nowe biznesy w ramach osobnych spółek, które realizują projekty niejako na zamówienie firm czy rynku. I to w zupełnie innej metodologii, tempie i innymi efektami – twierdzi Kurzyp. – W Polsce coraz więcej mówi się o venture buildingu, jednak większość są to akceleratory. Nieliczni zaczynają w takim modelu działać. Wciąż jesteśmy na początku tej drogi – dodaje nasz rozmówca.

Aplikacja WatchOut ma pomóc w bezpiecznym i sprawnym poruszaniu się po drogach – to system podobny do tego w autonomicznych autach, który opracowuje londyńska spółka Oliwera Koteckiego. LocalPlay to z kolei apka braci Hudeckich z Limanowej – ma ułatwić aktywność fizyczną po pandemicznym zastoju, łączyć graczy oraz wydarzenia sportowe. I wreszcie Booste, rodzimy fintech, który zajmuje się finansowaniem nowych biznesów i oferuje model spłat dostosowany do przychodów pożyczkobiorcy. Co łączy wszystkie te startupy? Fakt, że powstały od początku do końca pod czujnym okiem inwestora i inicjatora pomysłu w jednym. Pierwsze dwa projekty zrodziły się pod skrzydłami Iceo, firmy, która od ponad dekady buduje startupy i zamienia je w prosperujące biznesy, a trzeci to przedsięwzięcie venture buildingowe Tar Heel Capital Pathfinder.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes Ludzie Startupy
Od zera do miliarda w cztery miesiące. Wyceny firm od sztucznej inteligencji oszalały
Biznes Ludzie Startupy
Rewolucja na skalę światową. Polacy znaleźli sposób na braki wody i żywności
Biznes Ludzie Startupy
Polskie urządzenie wyczuje chemię. Wykryje i zbada niemal każdą substancję
Materiał partnera
Możemy zaprosić klienta w sam środek akcji
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
PZU szuka innowacji w akceleratorach start-upów