Trurl, bo tak się nazywa rodzimy chatbot, ma być alternatywą dla konwersacyjnej sztucznej inteligencji od OpenAI. Stojąca za nim gdańska firma Voicelab.ai nadała mu polskie cechy – system został wytrenowany przede wszystkim na krajowych danych: artykułach prasowych, rozmowach, a nawet przepisach kulinarnych.
– Stworzyliśmy model GPT, który potrafi komunikować się swobodnym językiem, rozumie intencje i prowadzi z nami naturalny dialog – tłumaczy Jacek Kawalec z Voicelab.
Co potrafi Trurl
Otwarta wersja Trurl, którego nazwa nawiązuje do robota z „Cyberiady” Stanisława Lema, udostępniona została szkołom, uniwersytetom czy pracownikom badawczym, ale także zainteresowanym internautom. – Nasz model świetnie sprawdzi się w przypadku monotonnych zadań, pochłaniających dużo czasu, które wybijają z rytmu pracy i odrywają od priorytetowych zadań – mówi Filip Żarnecki, specjalista uczenia maszynowego.
Czytaj więcej
Zaufanie do odpowiedzi generowanych przez popularne boty jak ChatGPT czy Bard może być ryzykowne...
Jak zauważa, dużą oszczędnością czasu będzie generowanie szkiców wstępnych wersji np. e-maili czy raportów, które wystarczy zweryfikować, uzupełnić czy dopisać brakujące fragmenty. Taki model pozwala również generować treści na podstawie dostarczonych danych. Oznacza to, że wygenerowany e-mail nie musi być „generyczny”, z polami do wypełnienia, ale może zawierać uzyskane wcześniej informacje, które dostarczymy do zapytania dla bota (może np. wydać polecenie: „na podstawie danych X wygeneruj raport Y”). Poza rozwiązaniem otwartym (Open Trurl do zastosowań niekomercyjnych, bazującym na modelu Llama 2.0 ) Polacy opracowali też wersję biznesową – ta aplikacji pozwala „nakarmić” bota danymi związanymi z firmą klienta (dokumentami czy stronami www) i w kilka minut wyszkolić go tak, by wyspecjalizował się w wiedzy o danym przedsiębiorstwie.