- Nadszedł czas, aby uwolnić muzykę z tego uciążliwego systemu - powiedział Kanye West, cytowany przez agencję Bloomberg. I od słów przeszedł do czynów. Uruchomił własną platformę – Stem Player. Swój najnowszy album „Donda 2” udostępnił tylko w tym kanale. Widać jednak, że poza walką z potężnymi platformami, za ruchem rapera kryje się znacznie więcej – chodzi o biznes. Projekt wydaje się jednak absurdalny. Stem Player to bowiem nie tylko cyfrowa usługa, ale również urządzenie. I to bardzo drogie. Aby fani mogli posłuchać więc najnowszej płyty Westa muszą zakupić gadżet za ok. 200 dol.

Czytaj więcej

Spotify usuwa podcasty Joe Rogana. Nie za kłamstwa o Covid-19, ale rasizm

Bunt rapera wobec Tidala, Spotify i pozostałych hegemonów dystrybucji cyfrowej muzyki też zresztą ma podłoże finansowe. Chodzi bowiem o sprzeciw wobec zbyt niskich – jego zdaniem – stawek oferowanych przez te sersiwy streamingowe. Jak artysta podał na swoim Instagramie, dziś muzycy dostają „ledwie 12 proc. od kwot, które zarabia przemysł”. I oznajmił, iż nadszedł ten moment, którym należy „przejąć kontrolę i zbudować własny”. - Po 10 albumach po podpisaniu 10 kontraktów odrzuciłem umowę z Apple o wartości 100 mln dol. Nikt nie może mi zapłacić za brak szacunku. Za naszą sztukę ustalamy własną cenę – podkreśla Kanye, nazywany też „Ye”.

Stem Player to sprzęt przypominający wyglądem inteligentne głośniki. Gadżet premierę miał w ub. r  Urządzenie pozwala na dowolne sterowanie odsłuchiwanymi utworami, tzn. kontrolowanie prędkości, dodawanie efektów dźwiękowych, czy „podkręcanie” basów. Za produkcję Stem Playera odpowiada firma Westa - Yeezy Tech. Przy tym projekcie współpracuje ona z londyńskim przedsiębiorstwem Kano Computing.