Miliarder oskarżył 45-latka o wykorzystywanie swojej choroby, by unikać pracy. Teraz Kontrowersyjny miliarder przeprasza. Cała sytuacja jest kuriozalna.
Zaczęło się ponad tydzień temu, gdy pracownik Twittera spostrzegł, że jego firmowe konta, loginy i dostępy zostały zablokowane. Domyślił się, że znalazł się w grupie osób, którą dotknęła kolejna fala redukcji zatrudnienia. Nie dostał jednak żadnego wypowiedzenia, a dział HR przez długi czas nie był w stanie mu odpowiedzieć, czy faktycznie stracił pracę. Zdesperowany na Twitterze zwrócił się do Muska z pytaniem, czy dalej jest pracownikiem firmy. Wywiązała się między nimi dyskusja, która stała się hitem internetu.
Finalnie Thorleifsson okazało się, że został zwolniony. Ale cała konwersacja zakończyła się wielkim zgrzytem. Właściciel Twittera wysłał rozmówcy emotki z uśmiechem, lekceważąc fakt, że Islandczyk trafił na bruk, a potem obraził go pisząc, że nie ma do jego zachowania „szacunku”. Chodziło o fakt, że wywołał swoimi tweetami burzę w sieci, a wcześniej „nie wykonywał żadnej rzeczywistej pracy, twierdząc, że jako wymówkę ma niepełnosprawność, która uniemożliwia mu pisanie na klawiaturze”.
Czytaj więcej
Zdesperowany pracownik Twittera zapytał właściciela platformy Elona Muska i to publicznie, czy wciąż pracuje. W trakcie zdumiewającej wymiany tweetów, która stała się hitem internetu, dostał mailem potwierdzenie, że faktycznie został zwolniony.
Zwłaszcza te słowa Muska wywołały potężną falę krytyki. I nie pomogło nawet „wyjaśnienie” biznesmena, że Islandczyk jest „bogaty”, gdyż jego firmę jakiś czas temu przejął Twitter (a on sam został wówczas jego pracownikiem). Teraz Elon Musk się kaja. Przyznał, że odbył z mężczyzną wideorozmowę, w której obaj wyjaśnili sobie całe „nieporozumienie”. „Lepiej rozmawiać z ludźmi niż komunikować się przez tweety” – napisał kontrowersyjny biznesmen. I dodał, że przeprasza Thorleifssona, a także zasugerował, że został wprowadzony w błąd na temat Islandczyka.