Po kilku nieudanych próbach, kiedy misję przekładano dosłownie chwilę przed startem, Butch Wilmor i Suni Williams w końcu udali się na orbitę (wystartowali o 16.52 polskiego czasu z bazy w Cape Canaveral na Florydzie). Niecałe trzy minuty po starcie Starliner oddzielił się od rakiety nośnej, a po 15 min od startu kapsuła uruchomiła własne silniki. Astronauci zostaną w kosmosie przez tydzień. Celem misji jest przetestowanie statku, który ma zadokować do ISS, ale i dostarczenie potrzebnych materiałów jak i nowa pompa w urządzeniu do przekształcania moczu załogi stacji z powrotem w wodę do picia. Dotychczasowa pompa uległa awarii, co jest uciążliwe, bo zmusza do przechowywania moczu na pokładzie.
Na pokładzie Starlinera znajduje się łącznie około 350 kilogramów ładunku, w tym żywność, środki medyczne i sprzęt fotograficzny. Astronauci zabrali też pendrive zawierający około 3,5 tys. zdjęć prac dzieci z 35 stanów amerykańskich i 66 różnych krajów.
Koniec pecha Starlinera?
Nie było to wcale takie pewne. CST-100 Starliner od dawna ma pecha i jest prześladowany awariami. Początkowo pierwszy lot załogowy miał się odbyć w 2019 r. Ostatecznie wystartowała bez załogi, weszła na orbitę, ale nie dotarła do stacji. Potem, przez lata trapiły ją problemy techniczne.