Rynek gier ma charakter globalny. Studia zdecydowaną większość swoich tytułów sprzedają za granicą. To dla nich szansa, ale też wyzwanie. Muszą bowiem konkurować z globalnymi gigantami, żeby zaś gra się sprzedawała, nie wystarczy dobra jakość. Coraz większego znaczenia nabiera kampania marketingowa, na którą mniejszych studiów po prostu nie stać. Dlatego wiele z nich decyduje się na współpracę z dużymi wydawcami. W tym modelu działa wspomniany już PlayWay, który inwestuje w mniejsze studia i ma na koncie wiele udanych premier, jak np. „House Flipper”, „Car Mechanic” czy „Uboat”. Ten rok dla PlayWaya zapowiada się rekordowo. Podobnie jak dla Ten Square Games, który może się pochwalić m.in. świetnymi wynikami gry „Fishing Clash”.
Technologia w ogonie
Rosnąca w siłę polska branż gier cieszy, ale nie należy utożsamiać jej z IT. Niestety, w szeroko rozumianym sektorze technologicznym wielu rodzimych graczy o zasięgu globalnym nie znajdziemy.
CZYTAJ TAKŻE: Smartfony i popyt z Azji pociągną polskich producentów gier. Branża wciąż kwitnie
Wśród tych nielicznych jest rzeszowskie Asseco, któremu udało się przebić z autorskim oprogramowaniem na zagraniczne rynki. W 2018 r. jego skonsolidowane przychody przekroczyły 9,3 mld zł, a zysk operacyjny sięgnął 797 mln zł, czyli wzrósł o ponad jedną trzecią. Sprzedaż własnych produktów i usług wyniosła ponad 7,5 mld zł, czyli stanowiła 80 proc. przychodów. Potencjał do globalnej ekspansji zdaniem analityków mają też firmy średniej wielkości, takie jak krakowski Comarch czy wrocławski LiveChat, które ze swoimi autorskimi produktami coraz śmielej rozpychają się za granicą.
Jeśli przyjąć, że giełda jest odbiciem całej gospodarki, to rysuje się jednak dosyć smutny obraz, ponieważ zbyt wielu firm technologicznych w największych indeksach nie znajdziemy. – Stosunek wydatków na badania i rozwój do PKB jest w Polsce relatywnie niski, stąd też niewielki udział spółek nowych technologii w indeksach naszego parkietu – komentuje Krzysztof Pado, dyrektor działu analiz DM BDM. Wtóruje mu Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM.
– Nie sądzę, aby indeks stał się bardziej „technologiczny” ze względu na skład. Być może szanse mają spółki zajmujące się produkcją gier, ale trochę trudno je nazwać technologicznymi, moim zdaniem bliżej im raczej do wydawnictw czy branży medialnej – podkreśla ekspert.