Ujawnienie przez „Rzeczpospolitą” fiaska działalności spółki Nano Carbon, która miała zająć się komercjalizacją polskiego grafenu, wywołało lawinę kolejnych zdarzeń. Rada nadzorcza Nano Carbon rozpisała konkurs na nowego prezesa spółki, Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport o nieprawidłowościach w tej spółce, choć jeszcze nie zakończyła całej procedury kontrolnej, Instytut Technologii Materiałów Elektronicznych zaplanował na czwartek konferencję dotyczącą przyszłości grafenu, a polski rząd zapewnił o dalszym zainteresowaniu rozwojem tej technologii. Według naukowców wciąż jest jeszcze szansa na uruchomienie w Polsce produkcji tego supermateriału.
Pomocne byłoby uruchomienie dużego krajowego programu, do którego przyłączyłoby się kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt instytucji. Konieczne byłoby też zastanowienie się, jakie aplikacje grafenowe chcielibyśmy wprowadzić
Szanse te widzi dr hab. Włodzimierz Strupiński z Politechniki Warszawskiej, zwany też „ojcem polskiego grafenu”. – Urządzenia już są, technologia też. Są więc wszystkie potrzebne elementy. Produkcja samego grafenu może być opłacalna, ale to powinien być wstęp do tego, by ten materiał przetwarzać, czyli wykonywać produkty finalne. I nadal jest to wszystko możliwe – przekonywał Strupiński w wywiadzie dla Parkiet TV. – Chciałbym, żeby lata pracy nad technologią grafenową nie poszły na marne – dodał.
CZYTAJ TAKŻE: Polska wypadła z wyścigu po grafen
Programy są, ale…
Przedstawiciele rządu przekonują, że są dziś programy, które mogą pomóc w sfinansowaniu prac nad grafenem. Zdaniem Strupińskiego to jednak za mało. – Są oczywiście projekty realizowane np. przez różne ośrodki naukowe w Polsce. Ale to pojedyncze inicjatywy. Potrzebna jest decyzja, czy jako kraj chcemy zajmować się grafenem na poważnie, czy tylko w obszarze małych projektów badawczych – przekonuje naukowiec.