Reklama
Rozwiń

„Wielki brat” koronawirusa. Wysyp aplikacji do śledzenia kontaktów

Prywatność albo zdrowie – wybór należy do ciebie. Cyfrowy nadzór nad społeczeństwem może być wysoką ceną, jaką trzeba będzie zapłacić za pokonanie pandemii Covid-19.

Publikacja: 28.04.2020 01:01

„Wielki brat” koronawirusa. Wysyp aplikacji do śledzenia kontaktów

Foto: Adobe Stock

Pojawiające się na świecie rozwiązania, zarówno rządowe, jak i komercyjne, które mają za zadanie monitorowanie stanu zdrowia i lokalizowanie osób chorych i przebywających na kwarantannie, mogą łamać zasady prywatności i wolności. Wszystko w imię walki z epidemią koronawirusa. Pytanie, jak daleko jesteśmy się w stanie posunąć, by pokonać obecny kryzys i czy nie będzie zakusów, by taka „chwilowa” kontrola nie przerodziła się w „permanentną”.

Kluczem edukacja

Znaczący wzrost nadzoru państwa to cena, którą należy dziś zapłacić, aby pokonać Covid-19 – tak twierdzi brytyjski Tony Blair Institute for Global Change (TBI). Think tank, założony przez byłego premiera, twierdzi, że społeczeństwo musi zaakceptować poziom ingerencji, który normalnie, w liberalnych demokracjach, byłby wykluczony.

CZYTAJ TAKŻE: Apple i Google szykują broń na Covid-19. O tym projekcie jest głośno

Wdrożenie aplikacji do śledzenia kontaktów między ludźmi wywołało globalną debatę. TBI twierdzi, że obecnie wszystkie rządy stają przed dylematem, jaki wybrać jeden z trzech niepożądanych skutków walki z pandemią: niewydajny system opieki zdrowotnej, zamknięcie gospodarki lub zwiększony nadzór. „W porównaniu z alternatywami opieranie się na agresywnym wykorzystaniu technologii w celu powstrzymania Covid-19… jest rozsądną propozycją” – czytamy w raporcie TBI.

Ale nie wszyscy tak sądzą. Organizacje walczące o prawa człowieka, jak np. Open Rights Group, ostrzegają, że łamanie prywatności nie może być akceptowane.

Aplikacje do śledzenia kontaktów działają, rejestrując każdą osobę, z którą zakażony lub przebywający na kwarantannie właściciel smartfonu ma bliski kontakt. Jeśli u tej osoby zostanie zdiagnozowany Covid-19, wszyscy zagrożeni są automatycznie powiadamiani lub lokalizowani przez służby. W Polsce obowiązkowa jest dla osób – poddanych obligatoryjnej izolacji – aplikacja Kwarantanna domowa. Korzysta z niej już ponad 300 tys. osób, ale oprogramowanie, opracowane przez spółkę TakeTask, musi mierzyć się z ciągłymi próbami jej obchodzenia przez użytkowników (próbują np. zwieść namierzanie GPS) oraz krytyką w kontekście niewłaściwego przechowywania danych, niezgodnie z RODO.

CZYTAJ TAKŻE: Teraz łatwiej będzie śledzić wirusa. Pomogą… bliźnięta

Ale na rynku są już kolejne rozwiązania. Resort cyfryzacji poleca ProteGO Safe, aplikację, która ma umożliwiać użytkownikom samokontrolę stanu zdrowia, ale z drugiej strony – wykorzystując technologię Bluetooth – będzie zbierała informacje o napotkanych przez nas urządzeniach, które mogą należeć do potencjalnych zakażonych. Aplikacja gromadzi takie dane, jak płeć, wiek czy historia medyczna i grupa krwi. – W imię walki z pandemią powinniśmy przekroczyć mentalną granicę i zaufać takim rozwiązaniom, tak jak to robimy w przypadku innych aplikacji mobilnych. Co więcej, to powinno być rozwiązanie powszechne. Tylko w ten sposób takie aplikacje mogą sprawnie funkcjonować – przekonuje prof. Katarzyna Kolasa, lider studiów Health Economics and Big Data Analytics w Akademii L. Koźmińskiego.

Wdrożenie aplikacji do śledzenia kontaktów między ludźmi wywołało globalną debatę

Jak podaje, ze szwedzkich badań wynika, iż ograniczenie skali zachorowań możliwe będzie wówczas, gdy z aplikacji typu „kwarantanna” korzystać będzie co najmniej 60 proc. społeczeństwa. – Kluczem jest edukacja. Musimy mieć świadomość, że robimy to dla wspólnego dobra – zaznacza prof. Kolasa.

Nowa umowa społeczna

Dane wykorzystywane przez poszczególne rządy w celu śledzenia kontaktów osób zarażonych mogą pochodzić z kilku źródeł. Jednym z nich jest gromadzenie danych od operatorów telefonii komórkowej. W Izraelu są one wykorzystywane od 2002 r. m.in. do zwalczania terroryzmu, a od niedawna do walki z rozprzestrzenianiem się wirusa. Danymi operatorów zainteresowana jest również Komisja Europejska. Na przełomie marca i kwietnia podjęła kilka inicjatyw, które mają na celu otrzymanie od największych telekomów w UE zanonimizowanych metadanych pozwalających analizować schematy rozprzestrzeniania się epidemii. Co więc z naszą prywatnością? Problem jest wyjątkowo trudny. Z jednej strony, jak wynika z danych Eurobarometru, Polska znajduje się wśród krajów, których obywatele są najmniej skłonni do dzielenia się swoimi danymi.

Z drugiej – pojawia się pytanie o rozwiązania dotyczące ochrony danych w dłuższym okresie. Już nie tylko w kontekście pandemii, ale w czasach po kryzysie. – Technologii, które umożliwiają zbieranie danych o nas, jest przecież mnóstwo, zaczynając od mediów społecznościowych, przez smartfony i zainstalowane na nich aplikacje, na zwykłym wyszukiwaniu informacji w internecie kończąc. Czy w związku z tym o swoje dane powinniśmy dbać jako jednostki, ograniczając użycie tych technologii i świadomie blokując niektóre z ich funkcji? Czy może warto zastanowić się nad nową społeczną umową dotyczącą ich wykorzystania – zastanawia się Filip Leśniewicz, ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

CZYTAJ TAKŻE: Aplikacja może „ścigać” uchylających się od kwarantanny

Marcina Dąbrowskiego, wiceprezesa ds. innowacji w firmie ITmagination, nie dziwi, że państwa w walce z koronawirusem sięgają po nowoczesne technologie. – Wdrożenie aplikacji do śledzenia przestrzegania kwarantanny domowej jest znacznie tańsze i bezpieczniejsze niż angażowanie sił porządkowych. Ważne jest, jak zgromadzone dane są przechowywane i czy wykorzystuje się je do celów innych niż przeciwdziałanie epidemii – tłumaczy. – Naturalnie, ochrona wolności osobistych jest w przypadku takich aplikacji w konflikcie z prawem do prywatności. Zainstalowanie aplikacji na 14 dni, w sytuacji, w której i tak jest się do tego zobligowanym wymogami prawa, nie powinno budzić obaw – kontynuuje.

Jego zdaniem warto jednak odinstalować aplikację po zakończeniu kwarantanny. – Nie z obawy przed inwigilacją, ale w obronie przed lukami bezpieczeństwa, które mogą zostać wykorzystane przez potencjalnych cyberprzestępców – dodaje.

IT

Pojawiające się na świecie rozwiązania, zarówno rządowe, jak i komercyjne, które mają za zadanie monitorowanie stanu zdrowia i lokalizowanie osób chorych i przebywających na kwarantannie, mogą łamać zasady prywatności i wolności. Wszystko w imię walki z epidemią koronawirusa. Pytanie, jak daleko jesteśmy się w stanie posunąć, by pokonać obecny kryzys i czy nie będzie zakusów, by taka „chwilowa” kontrola nie przerodziła się w „permanentną”.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
IT
Planowanie infrastruktury IT w MŚP
IT
Jak uczynić zakupy w internecie bezpiecznymi. Niska świadomość klientów
IT
Mapy Google powiedzą, gdzie stoi policja. A w kolejce do wprowadzenia już kolejne nowości
IT
Amerykanie alarmują: chińskie dźwigi portowe szpiegują. Są też w Polsce
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
IT
Firmy i konsumenci mogą wykorzystać atuty transformacji cyfrowej
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku